Menu
Gildia Pióra na Patronite

10.01.2022r.(poniedziałek)

fyrfle

fyrfle

Dzień dobry. "Modliła się Maria z Żyrardowa", czyli podczas wczorajszego spaceru wieczornego główną ulicą naszej wsi rozmawialiśmy o zmarłych, a Pani Maria, to zawsze dzwoni albo dzwoniła do Radia Maryja i odmawia, odmawiała jedną z dziesiątek różańca, czy też koronki do Bożego Miłosierdzia. Zaniepokoiliśmy się, bo chyba wczoraj do Radia Maryja dodzwoniła się inna słuchaczka z Żyrardowa i zasmuciła nas wiadomością, że zmarła Maria, animatorka jednej z tamtejszych bardzo aktywnych wspólnot. Dla na byłby to wielki smutek, gdyby zmarła właśnie ta Pani Maria, bo towarzyszyła nam swoimi modlitwami na antenie Radia Maryja od siedmiu lat i miejmy nadzieję, że towrzyszyć będzie.

Tobie Radio Maryja w modlitwie towarzyszy od początku swojego istnienia, a mi od właśnie siedmiu lat, kiedy przyjechałem tutaj i z Tobą zacząłem opiekować się Twoją Mamą, bardzo już wtedy schorowaną kobietą. Opiekowaliśmy się nią do dwudziestego szóstego kwietnia 2018 roku, kiedy wreszcie Pan wysłuchał jej modlitw i spokojnie we śnie przyjął ją do Siebie. Te prawie trzy lata były dla nas czasem wielkiego poświęcenia, służby, pokory i cierpliwości, ale bardzo nas wzmocniły duchowo, psychicznie i bardzo bardzo zbliżyły się do siebie, a w czasie tych godzin opieki, rozmów, czuwania, cały czas towarzyszyło nam Radio Maryja i telewizja Trwam. Pewnie wielu z czytających ten dziennik będzie oburzonych, ale dopowiem, że Radio Maryja jest źródłem nadziei i po prostu przedłuża życie, tym milionom ludzi w podeszłym wieku, którzy często w samotności kończą swój los, w samotności i niezrozumieniu najbliższych, dla których są zawadzającymi, ale koniecznymi, bo często są źródłem niezłej kwotowo emerytury. Czym żyją inni staruszkowie? Ateiści, wyznawcy innych religii, czy odłamów chrześcijaństwa. Nie wiem. Do końca na przykład liberałowie i lewicowcy walczą o tak zwane oświecenie, żyją giełdą?

Tak. Pośród naszych ulubionych drzew, w światłach nocnych lamp rozmawialiśmy o Marii z Żyrardowa, a od Pani Marii przyszło do wspomnień cudnych lat ze Stasią, jak wszyscy do niej zwracali się. Szlachcianką. Kobietą z wielką klasą, mimo ostatecznie statusu robotniczego, gospodyni domowej i Matki Polki o zacięciu ultra patriarchalnym, który wspierała czule, ale zdecydowanie swoim autorytetem matriarchatu. Wspominaliśmy jej kunszt gospodarski. Jej miłość do synów i słynne stwierdzenie - chlop, to chłop, które w treści oznaczało to, że godziła się z tym, że kobieta jest pośledniejszą częścią ludzkości, a mężczyznę trzeba w jego permanentnych błędach wspierać, wybaczać mu porażki ciała, duszy i rozumu, był po prostu wyższym w hierarchii ludzkości. Nie mnie dochodzić szczegółów i niuansów tegoż rozumowania i jego źródeł. Czy mamy żal? Nie. Raczej dzisiaj, to są treści anegdot o Stasi. W tych anegdotach kobiecie przypada jej stwierdzenie - co chciałaś, to masz. Czy zatem kobieta się podpowiedziała Bogu, a ten ją stworzył cudną i z tą głębią wnętrza, ale z losem w posłuszeństwie słabości mężczyzny? Czasem jednak faktycznie będącą szyją, która jest faktyczną imaginacją głowy - męża?

Nie wiem kiedy zeszło nam na piedestał jej mistrzostwa kulinarnego. Czemu rozmawialiśmy o zupach właśnie? Pewnie planowaliśmy, jakąż jeszcze przed północą ugotujemy na pierwszą część tygodnia i tak rozprawialiśmy o jej szczegółach kwaśnicy i naszej dzisiejszej, że Stasia nie dodawała do niej samej kiszonej kapusty, tylko wykorzystywała sok z kiszonej kapusty, którego przecież w beczce było mnóstwo. Kapusta była do surówek, łazanek i bigosu. Poza tym kwaśnicę gotowała na solidnej porcji wieprzowiny, z ziemniakami i na tłuszczu i skwarkach boczku albo słoniny. My dzisiaj dodajemy kapustę, bo nie robimy już kapusty w wielkich dębowych beczkach, tylko kisimy ją w słoikach. Nomen omen i rozmawialiśmy o tych beczkach, były kłopotliwe, bo niewłaściwie użytkowane przeciekały. To pamiętam była cała sztuka przygotować te beczki do kiszenia. Poskładać w metalowe obręcze i namoczyć tak, aby tak napęczniały, by być szczelnymi. Pamiętam, jak pieczołowicie do tego podchodzili moi rodzice, którzy beczki mieli z Przetwórni Owocowo-Warzywnej w Dziadowej Klodzie przynależącej do Gminnej Spółdzielni w Sycowie i to był kolejny już punkt naszych rozważań, a przecież wcześniej poświęciliśmy słowo innym zmarłym z naszej wsi.

297 589 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!