Menu
Gildia Pióra na Patronite

Kropka nad i...

alinka241x

Dotykam każdej litery. Każda z nich żłobi kroplą łzy głębokie rany w moich źrenicach. Dziesiątki obcych par oczu patrzą razem ze mną, ale żadne z nich nie pojmują tragedii , jaka ukrywa się pod niepozorną zasłoną tak dobrze znanych znaków… Już nic więcej nie pozostało, prócz tych kilku słów, porozrzucanych na ekranie. Czemu nikt nie widzi? Litery zlewają się w jedną, niczego nie przypominającą plamę. Biorą się za maleńkie rączki i spadają niewyraźnymi kurtynami gdzieś na dno życia. Bezbronne i samotne. Odbijają się bezdźwięcznym hukiem od dna, na którym nikt na nie nie czeka. Nikt nie pozbiera ich z powrotem w słowa. Nigdy już nikt ich nie wypowie, nie nada wytęsknionego brzmienia… A ja jestem trochę jak ta mewa, co krąży zrozpaczona nad plamą ropy na morzu… Plamą, do której brzegów nie zdąży dolecieć, i tak jest już wycieńczona, spragniona i głodna. Ledwie minuty dzielą ją od śmierci. A ona, w pełnej świadomości tego faktu, myśli tylko o swojej miłości, którą zostawiła gdzieś na lądzie.

Dotykam każdej kropki nad i. Moje kropki zazwyczaj mocno uciekają w prawo, stając się kropkami nad szeregiem innych liter, poza właściwym i. Kiedy próbuję zapisać słowa: JA i TY, moja kropeczka zawsze jest już u Ciebie, zanim ja zdążę przyjść. Patrzę na kropki na ekranie. Idealnie okrągłe, jakby kreślone malusieńkim cyrkielkiem wiszą sobie dokładnie nad każdym właściwym i. Nigdzie nie wychodzą, nie wyprzedzają, nie ozdabiają innych literek. Grzeczne i eleganckie, poukładane i zapewne dobrze wychowane. Nie tak jak moje. Mogłabym je przygarnąć, gdyby tylko zechciały mi na to pozwolić. A ile w nich siły woli! Podczas, gdy wszystkie litery, łącznie z rodzimym dla kropek i, spływają w dół, łącząc się w jedną czarną plamę, one pozostają niewzruszone, niedotykalne, stanowczo odmawiając przystąpienia do reszty. Tak jakby nie chciały mnie zranić. Jakby wiedziały, że gdy się poddadzą, nie zostanie mi już nic, dla czego mogłabym oddychać. Czy same kropki mają jakiś sens bez współistnienia wszystkich innych znaków? Ktoś powie, że żadnego. A jednak. Mają.
Są niczym ostatnie łzy, które jeszcze nie zdążyły spłynąć. Jak ostanie perły nadziei, ukryte gdzieś na dnie mórz, których nie zdążyli jeszcze złupić poławiacze. Jak ostatnie krople wiary, które mimo trwającej już tak długo suszy, wciąż uparcie zraszają łąki o wschodzie słońca. I jak to słońce, które, choć nie chce już patrzeć na świat, wciąż niezmiennie wschodzi, czasem tylko mrużąc oczy przed płomieniami ludzkiej zawiści i zachłanności.

Poza nimi jest już tylko nic…

16 935 wyświetleń
143 teksty
58 obserwujących
  • Sheldonia

    16 May 2012, 21:02

    Bardzo piękne i smutne. Oj, tak mi... jakoś.