Daze i daze do niej, choc przyznam, ze czasem zapominam. Wiem, ze nigdy jej nie osiagne, nie powstrzymuje mnie jednak ta swiadomosc od probowania. Zdac sobie sprawe z wlasnej niedoskonalosci i probowac to naprawic - to wielki wysilek. Upadac - rzecz naturalna. Sprawic, by ktos dostrzegl starania niepytany - male zwyciestwo. Kiedy juz bede lepszym czlowiekiem? Czasu tak malo i dni takie krotkie. Doskonalosci nieuchwytna, w ktora strone mam zmierzac?