Dążę do niezależności, ale pragnę jednak się od kogoś uzależnić, wniknąć w jego życie i się z nim połączyć. Na razie jestem pustym płótnem o szarym tle, który ubarwiają jedynie miejscami bliscy mi ludzie. To ludzie wyznaczają moją wartość, to ich kolory, pokrywając moje płótno podnoszą jego wartość, są kartą przetargową na giełdzie życia. Jednak spora część płótna nadal jest pusta. Uczucie pustki znacznie obniża jego cenę. Jest powodem nieudolności dzieła, wynikającej z desperackiego dążenia do wypełnienia braków, tak naprawdę poprzez tańsze zamienniki. Dlatego warto przyjąć na siebie, także odcienie szarości. Jeśli tylko inny człowiek pozwoli sobie wniknąć w płótno, nie tylko z dobrem koloru, który cieszy oko, ale ze szlachetną czernią i jej odcieniami. Sedno nie tkwi w tym, by zaczął malować fragmenty żywymi barwami, a następnie się wycofał się zanim ukończy swą pracę. Dzieło zostanie wtedy podniszczone, przez resztę czasu będzie nieskładną kompozycją, naznaczoną przez niewłaściwe wspomnienia. Dlatego warto przyjąć na siebie pełną paletę barw. Malować świat razem, czerpiąc ze wszystkich jego kolorów. Trzeba jednak znaleźć kogoś, kto nam na to pozwoli.