Menu
Gildia Pióra na Patronite

Z duchowości benedyktyńskiej: o radości...

Odys syn Laertesa

Odys syn Laertesa

... czyli (s)pokoju wobec "wielkiego uścisku", tudzież "walenia się" naszego świata/życia. "Trudna jest to mowa", ale "Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów."

Jak będzie na końcu świata? Co się będzie działo? Kto się uratuje, kto zginie? Te pytania od wieków niepokoją ludzi. Zazwyczaj koniec świata jawi się jako coś przerażającego. I można taki obraz sobie wytworzyć, opierając się na tekstach z Pisma Świętego. Dzisiaj w pierwszym czytaniu spotykamy się z zapowiedzią strasznego ucisku.

W Księdze Daniela, która była apokalipsą Starego Testamentu, czytamy: "Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. Jednak zaraz w następnym zdaniu czytamy: W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia, każdy, kto się okaże zapisany w księdze" (Dn 12,1). W obliczu końca świata spotykamy się paradoksalnie z dwiema prawdami jak gdyby sprzecznymi z sobą: z jednej strony zapowiada go ogromny ucisk, z drugiej jednak jest to czas zbawienia ludu wybranego. Podobnie jest w dzisiejszej Ewangelii. Pan Jezus zapowiada wcześniej wielki ucisk, a po nim przyjście Syna Człowieczego, który wybawi swoich wiernych.

Warto sobie uświadomić, że zarówno Księga Daniela, jak i Apokalipsa św. Jana powstały w czasie ucisku. Pierwsza za panowania Antiocha Epifanesa, a druga za czasów cesarza Domicjana. Obie księgi na tle doświadczanego ucisku głoszą orędzie o wyzwoleniu. Dla pierwszych chrześcijan koniec świata był przede wszystkim czasem wybawienia, i dlatego był wyczekiwany. Księga Apokalipsy, która zazwyczaj wzbudza u nas lęk i grozę wizją końca świata, była dla chrześcijan księgą pocieszenia, księgą wielkiej nadziei! Może to brzmieć paradoksalnie, ale właśnie tak było i tak powinno być i dzisiaj.

Cóż pocieszającego w zapowiedzi wielkiego ucisku? Dla nas taka zapowiedź jest przerażająca. Mało tego, wielu ludzi oburza się na Boga: Co to za Bóg, który każe cierpieć ludziom prześladowanie! Czy nie jest On okrutny? Ale bezpośredni adresaci tych tekstów, którzy doświadczali takiego ucisku, uzyskali potwierdzenie, że tak musi się dziać, że doświadczany ucisk stanowi zapowiedź ostatecznego wyzwolenia. Różnica między nami a pierwszymi chrześcijanami polega na tym, że nam jest „dobrze na tym świecie”, urządziliśmy się na nim i wcale byśmy nie chcieli z niego odchodzić, natomiast pierwsi uczniowie Pana Jezusa widzieli zło tego świata i doświadczali go. To ich przerażało i z utęsknieniem oczekiwali naprawy wszystkiego. Stawiali pytanie: Dlaczego Pan Jezus czeka, dlaczego nie interweniuje wobec przerażającej niesprawiedliwości?! Wołali: Maranatha! Przyjdź, Panie! Zasadnicza różnica między nami a nimi polega na tym, że oni mieli zupełnie inne widzenie świata i przyszłości. Rozumieli, że życie na tym świecie jest czasem dojrzewania, że nie jest to czas zadomowienia się, bo obecne życie musi się skończyć.

Nasze myślenie o końcu świata ukazuje, co naprawdę się dla nas liczy, czym żyjemy, co uważamy za prawdziwą rzeczywistość. W Ewangelii Pan Jezus wyraźnie wskazuje na królestwo Boże jako na nasze dziedzictwo. Jego orędzie streszcza się w pierwszym wypowiedzianym w Ewangelii św. Marka zdaniu: "Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" (Mk 1,15). Życie na ziemi jest przejściem. Nie da się w przejściu zbudować czegoś trwałego. Świat przemija i wszystko, co na nim, razem z nim przeminie. Jedno z najczęściej powtarzanych przez Pana Jezusa zdań mówi: "kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je" (Mk 8,35). Próba trzymania się tego życia jest skazana na niepowodzenie. Jedyną naszą nadzieją jest życie nowe, życie w zmartwychwstaniu. I dlatego nasze obecne życie należy konsekwentnie potraktować jako szkołę, jako czas wzrostu. Koniec świata w tej perspektywie to czas żniwa. Pan Jezus wykorzystuje ten obraz żniwa. Kto prawdziwie dojrzał, nie tylko sam przynosi plon obfity, ale także innych pociąga do nowego życia. Właśnie coś takiego zapowiada prorok Daniel:

"Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze" (Dn 12,3).

Świadomość końca, czy to końca świata w wymiarze społecznym, czy własnej śmierci, jest konieczna, aby nasze myślenie nie było naiwne. Mądrość polega na widzeniu i ocenie własnego życia w ostatecznej perspektywie. Dzisiaj, niestety, najczęściej łudzi się nas krótką perspektywą zaspokojenia doraźnych pragnień. W świecie konsumpcyjnym jest to siła napędowa: rozbudzać chwilowe pragnienia, aby można było nieustannie coś sprzedawać. Perspektywa ostatecznego końca i własnej śmierci jest oddalana, a nawet zacierana, bo człowiek mógłby zupełnie inaczej spojrzeć na to wszystko, co mu się dzisiaj oferuje i przestać się tymi ofertami interesować.

Dlatego myśl o końcu świata i o śmierci jest niezmiernie istotna dla każdego z nas. Nie ma nic pewniejszego, nic bardziej realnego w naszym życiu, niż śmierć. Jej perspektywa zupełnie inaczej ustawia nasze myślenie i sposób widzenia życia. Co innego zaczyna być ważne. Można powiedzieć więcej: bez poważnej refleksji nad śmiercią i końcem wszystkiego pozostajemy naiwnymi konsumentami, marionetkami w ręku fachowców od reklamy.

Po co żyjemy? Jaki jest sens naszego życia? Co naprawdę się w tym życiu liczy? Te niezmiernie ważne pytania można autentycznie postawić jedynie w perspektywie końca. To koniec wieńczy dzieło. A nasze życie jest takim dziełem, którego sens odsłoni koniec. W dzisiejszym drugim czytaniu autor Listu do Hebrajczyków streszcza go w jednym zdaniu odnoszącym się do Jezusa Chrystusa: "Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani" (Hbr 10,14). Okazuje się, że nasze życie jest dziełem, ale nie jedynie naszym. Jest ono dziełem wspólnym: Chrystusa i naszym. W naszym życiu chodzi o wiele więcej, niż nam się wydaje. Chodzi w nim o „udoskonalenie na wieki”, którego dokonuje Chrystus. Przez to udoskonalenie otrzymujemy udział w Jego życiu zmartwychwstałym, które będzie dopiero naszym prawdziwym życiem. Obecnie nieustannie wybieramy lub odrzucamy tę perspektywę.

Obyśmy przez zamknięcie się w doczesności nie zaprzepaścili tej jedynej naszej perspektywy!"

autor: Włodzimierz Zatorski OSB ("Rozważania liturgiczne na każdy dzień")
oprawa gadana: ks Piotr Pawlukiewicz ("Szczęście w trudnościach")
https://youtu.be/mUDw0u4MrsQ

"... Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. Oszalałem, a wyście mnie do tego zmusili!..." (z "2 Listu do Koryntian")

28 111 wyświetleń
253 teksty
34 obserwujących
  • m.M

    14 November 2021, 17:07

    "Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja..."

    Tak mi się skojarzyło... Pozdrowienia

    • Odys syn Laertesa

      15 November 2021, 00:50

      Otóż to.
      A po drugie czy jestem w stanie z tym się pogodzić. Czy to mnie uszlachetnia, czy może przelatuje bezowocnie jako coś obcego, albo jak jakaś piękna bajeczka.

      od Zigi7
  • kukaczka

    14 November 2021, 11:13

    ..proste a trudne,
    tu i teraz, konsumpcja, wyścig, nauka zgubiona w złodziejach czasu. Niepojęte zawierzenie.
    Dziękuję.

    • Odys syn Laertesa

      14 November 2021, 11:34

      Bardzo trudne... W zdecydowanej większości przypadków reagujemy na tragedie buntem i przekleństwami. Roszczeniowo... Homo Sapiens, zaślepiony perspektywą sukcesu, nie jest w stanie przewidzieć (zamyka się) na konsekwencje/cenę... W załączeniu artykuł o kobiecie sukcesu. "Zapłaciłam za sportowe sukcesy zbyt wysoką cenę. Zdobyłam dla Polski wiele medali, a zostałam z niczym. To boli. Chciałabym normalnie żyć, nic więcej - mówi legendarna Polska judoczka Beata Maksymow w rozmowie z WP SportoweFakty."
      https://sportowefakty.wp.pl/judo/969862/polska-legenda-przerywa-milczenie-moj-organizm-jest-w-ruinie
      "Przerywa milczenie", w mediach, które są na pierwszej linii nakręcania ludzi na rzeczy które są szkodliwymi śmieciami. W ten świat rozrywki ("sukcesu") wpychane są już dzieci, i to przez własnych rodziców/opiekunów... Potem jest lament z powodu tragedii i szukanie winnych wszędzie tylko nie w sobie.
      Warto sobie te rzeczy poustawiać - co buduje a co rujnuje. Co jest sukcesem a co porażką. Pozbyć się uroszczeń kiedy "życie doświadcza". Złapać się tego jako szansy na przemianę a nie powód do wojny z całym światem.
      Pozdrawiam ✋