Menu
Gildia Pióra na Patronite

Z duchowości benedyktyńskiej: w centrum walki

Odys syn Laertesa

Odys syn Laertesa

... czyli pomiędzy dobrem a złem. Dobrodziejstwa postu.

"...Czterdzieści dni na pustyni z całkowitym postem było świadomym wejściem w doświadczenie skrajnego głodu. W tym momencie pojawił się szatan z pokusą: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem (Łk 4,3). Zauważmy, że szatan wcale nie namawia Pana Jezusa do czegoś moralnie złego: jesteś głodny, masz prawo coś zjeść, 40 dni postu wystarczy. Nie ma przecież nic złego w przemianie kamienia w chleb. Kiedyś Pan Jezus przemieni wodę w wino, potem rozmnoży chleb na pustkowiu, dlaczego więc nie miałby przemienić kamienia w chleb? W tej pokusie jednak nie chodzi o sam gest przemieniania kamienia w chleb, ale o udowodnienie, że jest Synem Bożym. Istotny jest tutaj moment skoncentrowania się na sobie i zatroszczenia się samemu o swoje dobro. To był moment rozstrzygający w pokusie raju. Przez takie zatroskanie się o siebie Ewa zaczęła inaczej patrzeć na siebie, Boga i świat, co doprowadziło do przekroczenia Bożego zakazu i do grzechu z jego następstwami. Bez wzbudzenia takiego egocentryzmu żadne ataki szatana nie są skuteczne..."
autor: Włodzimierz Zatorski OSB
całość pod linkiem: https://cspb.pl/czlowiek-jest-w-samym-centrum-kosmicznej-walki-pomiedzy-dobrem-i-zlem/

"...Benedyktyński sposób jedzenia w Wielkim Poście powoli stał się moją powszednią normą. Nie tylko w dni i okresy postu nakazane przez Regułę, lecz każdego dnia i o każdej porze roku. W rzeczywistości – i to właśnie stanowiło nowy etap – wszelkie korzyści, które znajdowałem w poszczeniu, upowszechniły dla mnie tę praktykę, daleko poza granicami wyznaczonymi przez św. Benedykta. Post nie był już dla mnie przymusem ani umartwieniem, lecz radością oraz potrzebą ciała i duszy. Praktykowałem go spontanicznie, ponieważ go kochałem.
(...)
Uczucie wolności i lekkości ogarnia całego człowieka, ciało i ducha. Praca, umysłowa czy fizyczna, staje się łatwiejsza. Również modlitwa: kiedy tuż przed posiłkiem chodzę po lesie, recytując słowa Pisma Świętego, nad którymi „medytuję” danego dnia, jakby na zawołanie gości we mnie duchowa radość.
Czemu można przypisać to poczucie pełni właściwe dla godzin postu? Chciałbym być naukowcem, żeby lepiej to wyrazić. Jeden z moich współbraci wytłumaczył to w sposób, który mnie urzekł. Ponieważ procesem trawienia rządzi mózg, ustanie tego procesu powoduje, że mózg jest w stanie spoczynku, niejako na wakacjach. Jednak w rzeczywistości, według lekarzy, funkcjonowanie trawienia zależy nie tyle od mózgu, co od mechanizmów hormonalnych i autoregulacji. Wystarczy, że w okresie postu układ trawienny zna narastający odpoczynek: około dziesięciu godzin po posiłku ustanie skurczów powoduje, że znika uczucie głodu; pięć lub sześć godzin później, glukoza przestaje być dostarczana bezpośrednio z trawienia i zaczyna być produkowana z zapasów glikogenu znajdujących się w wątrobie. Od tego momentu ciało wykonuje pewien rodzaj pracy nad sobą, w zamkniętym obiegu, stając się dla siebie źródłem energii, którą zużywa. Zamiast rozkładać i przyswajać pożywienie pobrane z otoczenia, człowiek wchodzi w stan braku przemocy oraz odcięcia się od świata zewnętrznego. Ten fizjologiczny odpoczynek, to względne wyizolowanie, ten rodzaj samowystarczalności i niezależności w szczególny sposób sprzyjają wszelkiej aktywności ciała i duszy. Jedzenie trzy razy dziennie to narzucanie organizmowi niemal bez przerwy pracy przyswajania pokarmów. Nawet lekki i w małym stopniu świadomy, jak miałoby to miejsce w najlepszym z przypadków, ów mozół trawienia ciąży pomimo to nieprzerwanie na psychice. Właśnie od tego ciężaru uwalnia post.
Dobre samopoczucie i radość są zatem natychmiastowym skutkiem mojego codziennego postu. Z perspektywy dłuższego czasu dostrzegam również ogromny wpływ tej praktyki na całe moje życie duchowe.
(...)
Nie wchodząc w detale autoportretu, nie zdziwię nikogo, wyznając, że oddziałuje na mnie niepokój, gniew, smutek i zdenerwowanie, by nie powiedzieć nic o próżności, drażliwości czy zazdrości. Zwyczaj poszczenia działa bardzo uspokajająco na wszystkie te instynktowne odruchy. Myślę, że skutkiem tego jest opanowanie w pewien sposób podstawowego apetytu – jedzenia, co pozwala lepiej panować nad innymi przejawami libido oraz agresji. Jak gdyby człowiek, który pości, był bardziej sobą, w posiadaniu swej prawdziwej tożsamości, mniej zależny od rzeczy zewnętrznych oraz popędów, które w nim działają.

Zdrowie fizyczne, moralne, duchowe: widzę teraz, iż cała moja osoba odniosła korzyści z tego doświadczenia postu (wśród mniejszych korzyści, które można by dodać, odnotujmy jedynie zyskany czas wynikający z faktu, że siadamy do stołu jeden zamiast trzech razy) podjętego dziesięć lat temu na wierze dawnych autorów zakonnych, których czytałem. Wkroczyłem na tę drogę, chcąc być posłusznym św. Benedyktowi i innym Ojcom, nie wiedząc, co mnie czeka. Dziś jestem pewien, że mieli rację.
(...) post przyniósł mi wyzwolenie(...)
W każdym razie uważam za dobre dla zdrowia nieustanne poszukiwanie naprawdę koniecznego minimum. To spokojne i stałe poszukiwanie utrzymuje ciało w zdrowiu, a duszę w radości..."
autor: Adalbert de Vogüé OSB
całość pod linkiem: https://cspb.pl/post-o-ktory-chodzi-doswiadczenie-pustelnika/

oprawa gadana: Z komentarza św. Augustyna, do Psalmów (Ps. 61,2-3)
https://youtu.be/eMCgjfMHEi8

28 113 wyświetleń
253 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!