Codziennie spotykam się z milionami pytań wyrysowanych na twarzach przechodniów. Czy mąż już czeka na nią pod bankiem, czy córka zjadła obiad w przedszkolu, czy nie jest zagrożony z tzw. matmy. Ale jeszcze nigdy nie spotkałam człowieka-wyroczni, który w oczach wypisaną ma odpowiedź, i lśni, lśni światłem spokoju i bezinteresowności. Dlaczego? Chyba dlatego, że dziś ciekawość przekracza wszelkie granice naszego życia. A błogość i pełnia wiary przechodzi na inny tor, ten z urwiskiem. Miłość pełni rolę pocieszenia. Odezwie się, gdy wszystko lgnie w gruzach. Znika, gdy tylko zasycha cement. Usypia niebezpieczeństwa, nasyca wrogość słodkościami. Każdy potrzebuje czułości, przecież nie jesteśmy przedmiotem, który nie kaszle, pomimo kilogramów kurzu na nosie. My, to tylko ludzie. Potrzebujemy nawet cierpienia, bo on przyćmiewa naszą pychę i zadumę.
A ja patrzę tylko na te figle z ponad metra, bo wyżej nie dosięgam. Póki co, tyle mi wystarcza, żeby sięgnąć przycisk awaryjny z reklamacją do stwórców mej melodramatycznej tragedii z odrobiną komedii. Dobranoc.