Menu
Gildia Pióra na Patronite

Słoneczny Zachód Słońca cz. 5

fyrfle

fyrfle

Chwilę patrzyli na tą wspaniałą sekwencję natury w zachwyceniu, a potem szli dalej potokiem z mocno kamienistym dnem i oliwkowym nurtem, aż do kolejnej wspaniałości, którą były korzenie starej spróchniałej i przeżartej wszelką zgnilizną olchy, które trwały w nurcie potoku i były już jednym ogromnym zwyrodnieniem z huby, którą całkowicie pokrywał i żywił się nią bardzo gruby płaszcz zielonego mchu. Tu nurt też był bardzo wartki, że mocno wyszarpywał kolejne połacie gruntu, tak że nie dziw im było, że leża tam kolejne powywracane młode drzewa olch, a ze stromego południowego potoku z ziemi do nurtu jak dżdżownice po deszczu wychodziły dziesiątki grubszych i cieńszych korzeni wszelkich nadbrzeżnych drzew, na których jeszcze trzymały się fragmenty lodowych kier o porywających kształtach. Wąwóz , w którym potok podążał w kierunku Soły stawał się teraz głębszy, ciemniejszy i znowu zlodowacony i tak potok dopływał do mostku, którym już szli na początku swojej ekskursji.

- Idziemy tędy czy wracamy z powrotem do drogi do nas? - spytała Pani Inspektor.
- A chodźmy z powrotem, powinniśmy zobaczyć ostatnie chwile zachodu słońca nad górami.
- Dobrze, będą piękne zdjęcia.
- I niezapomniane widoki.
Szli więc z powrotem po łące pokrytej jeszcze grubą warstwą śniegu, a spod śniegu sterczały kikuty wyschłych i przemarzniętych oraz połamanych wiatrami pokrzyw, krwawników, dzikiej marchwi oraz wrotyczy. Były bardzo gęsto usiane na środku łąki, tworząc prawie czarne niby fakirowe łoże. Słońce było ognistą białą kulą, której światło sprawiało, że nieboskłon w miejscu zachodzącego słońca stał się biały jak lawa , a im dalej od źródła, to przywdziewał żółcie, pomarańcze i wreszcie róże, aby na północy stać się ponownie błękitem wręcz lazurowym z pierzastym pasemkami chmur. W pewnym momencie zachód słońca w swoim epicentrum gdzieś nad Halą Radziechowską wyglądał jak wielki wybuch nuklearny, a drzew nad potokiem podświetlone nim zdawały się być powiększoną do monstrualnych rozmiarów szczeciną punka. Wreszcie doszli do drogi prowadzącej bezpośredni do ich domu i akurat zaczęła się ostatnia faza zachodu słońca - jego ognista tarcza zaczęła się stykać ze szczytem jednej z gór, a wtedy utworzył się jakby warkocz komety, który spłyną wszech kolorowym światłem na łączkę przed nim, a wcześniej na korony nadpotokowych drzew. Zdawało się, że intensywność tego światła jak laser czy piła motorowa, zaraz poodcina wielkie konary wierzb i olch i spadną one do wody. Śnieg na łące stał się idealną bielą i połyskiwał jak kryształki diamentów. Fale ognistego pyłu słonecznego napierały na szczyty pozostałych gór, sprawiając, że były idealnie widoczne i podkreślony był ich każdy szczegół, każde załamanie. Powoli przesuwali się na północ, a warkocz słonecznego światła stawał się wachlarzem jakby gejszy. W pewnym momencie stopy ich oparły się o świeżo usypany kopiec przez kreta. Sierżant przyklęknął i zrobił zachodowi słońca zdjęcie z perspektywy tego kopca. To była ostatnia chwila słonecznych promieni - potem słońce zniknęło za czubkiem jednego ze szczytów. Popatrzyli jeszcze na aureolę, którą potem była otoczona ta góra i powoli poszli do zabudowań. Złapali się dłońmi i przytulili się do siebie, a potem mocno całowali się. Zostało jeszcze sporo niedzielnego popołudnia i cały wieczór. Wiedzieli, ze przyszły popiątek spędzą też w rodzinnym gronie i też jeśli tylko nie będzie padało, to będą spacerowali po barwnych i kształtnych tutejszych nieużytkach, a także wyruszą też już wyżej - w góry. Przed nimi znowu pięć roboczych dni z dziwnymi ludźmi, z ich nieprzewidywalnością, niekompetencją, rozjechaniami się z życiem, roszczeniowością, lenistwem, głupotą, od której oczywiście będą się odgradzać miłością, dobrym filmem w kinie, lekturą tygodników, książek, obserwacją przyrody tej najbliższej, dziejącej się w pokojach domu, na balkonach i w ogrodzie. Wiedzieli, że będą mieli znowu piękne i szczęśliwe życie.

KONIEC

297 715 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!