Menu
Gildia Pióra na Patronite
Dziennik

później się chyba rozkręcam i jakiś niby wiersz jest

.Rodia

.Rodia

Chcę wierzyć, że świat nie jest tylko na pokaz. Że zapełniam pustkę pracą, piciem i odmawianiem sobie narkotyków, które zniszczyły by mnie prędzej, niż owa przestrzeń między moją wrażliwością, a suchym powietrzem i pustymi dłońmi. Pomiędzy światem w którym Ci na których powinno mi zależeć wbijają mi nuż i kamieniem chcą uczynić serce, które staram się oszczędzać. Kiedy wstaję, jest już nie rano, tylko wieczór przybija mnie do pościeli, a każda myśl którą chce wypowiedzieć ustami, zwala mnie z nóg, gdy życia ciężar każe nieść każde moje "mogę" na "po co".

- czemu nie ma tutaj funkcji tabulatora - nie mówię tego w gniewie, tylko w zaskoczeniu tym brakiem

Nie płaczę, jestem zbyt młody, by nie mieć na to siły, a umysł mój, wciąż ciągnie nad przepaścią neurony i jest pewny, że nie rozerwalny jest świat mój, a ta życia przypadłość mnożąca się jak kwiaty w ogrodzie mojej matki, upadnie jedynie za moją zgodą. Zawsze brzydziło mnie zrywanie kwiatów, a oni że tylko świniom i krowom należy się wege-tarianizm. A cały świat jest wege, cały przemysł jest wegetacją własnej ułomności... Dość już o tym.

Myślę - o to ciekawe -, że poza dbaniem o porządek we wdychaniu tlenu, nawodnienia i przejedzenia świat może opierać się tylko na dotykaniu wyrazów twarzy obcych i tych bliskich istot. Żyjąc jakby świat nie miał końca, jestem skazany na ciągły początek kolejnego dnia.

Chciałem kochać, ale tak naprawdę mocno, jakbym nie był tylko ja. Chciałem na balkonie wiedzieć, że powrót jest jeszcze przyjemniejszy, gdy czeka na mnie istnienie darzone czuciem. Ten śmiech dziewczęcy, który widziałem tyle razy w autobusie.

No to chyba został mi wiersz, bo nie umiem w pisanie

"jestem tylko białym wierszem, pełnym czarnych liter" - Anomalia

mój umysł w końcu stał się przeźroczysty
szkło w które ongiś spoglądałem
tłucze się, gdy kładę je pośród języków

gdybym był dawcą krwi, przestałbym być dawcą
usypiałbym jedynie łzy i zlewał
cały ten ludzki wysiłek

by mieć
czym zalepić otchłań życia
i kamieniami bym zasypał
spośród rozbitych twierdz własnych marzeń

jak miło jest się nimi zadławić
nie móc przełknąć drugiego człowieka
wypluć swoje ja
na chodnik

wypluć
jak światło samochodów, rozbijające się w szybach naszych okien

rozbijałbym się tak na kawałki

miałem kiedyś taki sens
nienazwany
wychodziliśmy wtedy
nie pytać o następny dzień

ile muszę napisać jeszcze słów
by uwierzyć że jestem człowiekiem
i ile jeszcze będę niósł
tą jaźń swoją niezdobytą
w zdobyty świat
wciąż nie mój

Żałuję, że nie umiem powiedzieć o co chodzi, gdy brak mi nóg, by pójść z tym w świat.

14 253 wyświetlenia
276 tekstów
32 obserwujących
  • 4 January 2020, 22:24

    Emocjonalnie działasz na intelekt. Nie wiem, czy celowo posługujesz się pewną myślą, ale fundamentalne pytania egzystencjalne obudowane są w uniwersalną dla nich emocje - niezwykle naturalnie. Jest coś w tym tekście, że chciałoby się o nim rozmawiać o wiele bardziej niż czuć, co świadczy tylko o tym, jak czytelnik boi się tej jego wrażliwej warstwy.

  • motylek96

    4 January 2020, 20:08

    Od tego momentu"mój umysł w końcu stał się przeźroczysty... " na tekst dnia dałabym.
    Choć pierwsza część też jest zajmująca i do przemyślenia