Menu
Gildia Pióra na Patronite

Introspekcja

Starlight

Starlight

Chcę dziś coś napisać. Mam taką potrzebę, a jednak zaczynam od długiego wpatrywania się w pustą kartkę. Może to syndrom nieśmiałego dziecka wywołanego do tablicy. Z każdym krokiem wszystko, czego uczyło się wieczorem wsiąka coraz głębiej, by wraz z dotknięciem kredy, zatrzasnąć całą wiedzę w najskrytszym zakamarku umysłu, w którym żadna prośba czy groźba nie wywabi choćby jednego słowa. Strach zabija wszystko, co spotka na swojej drodze, nawet dwa plus dwa boi się przyznać, że jest czwórką, bo to przecież tak bardzo niewystarczające, że niewarte...

Defensywne myślenie odcina mnie od otoczenia. Cała jestem ze strachu, ze skamlających potrzeb, rozszczepienia i smutku. Doświadczyłam krzywdy, ale nikt nie pokazał jak mam wybierać dobro. Potrafię znieczulać, ale nie poznałam czułości. Odeszłam od siebie, wiem. Kiedy oglądam się znów widzę tą małą, bosą dziewczynkę z rozpuszczonymi włosami, bez ruchu jak szmaciana lalka. Odwrócona, lekko pochylona głowa, ale czuję drgania łez w swoich oczach i siłę, z jaką palce wbijają się w uda, naciskiem zaklinając rzeczywistość w normalność. Patrzę na matrycę moich przywiązań, w bólu szukam sposobu na przeżycie świata, na krzyk, na sprawiedliwość, ale nie to potrzebne jest dziecku… Nie umiem pomóc, a może po prostu boję się ją poznać. Przecież nie może być tego, czego być nie powinno! Nie powinno jej tam być… Czasem wydaję się sobie nieautentyczna, jakbym sama już nie wiedziała co się wydarzyło. Właśnie wtedy na nią patrzę – robię to, żeby uwierzyć we własne istnienie. Kruche dziecko, które nie kwestionuje rzeczywistości… Jej widok jest jak samookaleczanie, które przynosi chwilową ulgę, ujście dla nagromadzonego w duchu i ciele napięcia. Zaprogramowana, by krzywdzić siebie i innych. Elektrochemiczne emocje przenoszą ból na każdą strukturę psychicznego ja i zastygają tam.

Żyję w nawiedzonym zamku wstydu i własnych jaźni. W każdej komnacie inne strachy, snują się po korytarzach jęki, w lochach podcinają skrzydła. Ukryłam się w pokoju, gdzie światłem jest tylko przygaszony błysk oka, a ciężki sufit przytłacza jak porażka. Błąkam się w poczuciu winy, milczeniu, bezradnym posłuszeństwie i słucham ścian, które krzyczą, że nie zasługuję na miłość. Tutaj nikt mnie nie obroni. Może dlatego tak trudno mi być w sobie samej?

Kiedyś stamtąd wyjdę. Poznam prawdę i już nie wrócę. Nadam sobie nowe imię i rzucę wyzwanie światu. Odtworzę własną tożsamość, stanę się kompletnym człowiekiem, przetrę zawstydzone oczy, strząsnę z siebie bezruch... Nie stworzę sekretów zbyt strasznych, by mówić o nich na głos.

11 952 wyświetlenia
86 tekstów
26 obserwujących
  • Radek Ziemniewicz

    2 May 2020, 21:49

    To ważny moment, gdy "kiedys" staje się "dziś". Czasem "łapiemy", że coś ważnego się zadziało, gdy to "dziś" jest już "wczoraj". Ale to nic. Bardzo do mnie przemówił ten tekst. Pierwsze wow gruchnęło we mnie, gdy piszesz, że "defensywne myślenie odcina nas od otoczenia". A właśnie wtedy to otoczenie jest nam potrzebne, by przekonać się, że wszystko w porządku, zamiast podsycać niepewność. Jesteśmy bezpieczni.

    Również ten fragment mnie poruszył: "nadam sobie nowe imię". Wybrać sobie imię, żeby pójść dalej, to przejąć sprawy w swoje ręce. Ten akt ma moc.

    Z tupiącymi nogami wyczekuję kolejnych dzienników!

  • 1 May 2020, 22:28

    Pięknie i dojrzałe.
    Zawsze pięknie pisałaś. Lubię czytać gdy w teście jesteś nie tylko jako autor. Bardzo.

  • kuloodporna

    1 May 2020, 20:17

    Ładne ...głębokie a tak lekko się czytało...super.....:)