Dość często spotykaną i doznawaną formą pseudomiłości (najczęściej przedstawianą w filmach i powieściach jako „wielka miłość”) jest miłość bałwochwalcza. Jeżeli człowiek nie osiągnął poziomu, na którym dochodzi się do zrozumienia własnej tożsamości, własnego ja – poprzez produktywny rozwój swoich sił – skłania się wówczas do bałwochwalczego uwielbienia ukochanej osoby. Pozbywa się on swoich własnych mocy i przerzuca je na ukochaną osobę, którą czci jako summum bonum, sprawcę wszelkiej miłości, wszelkiego światła i wszelkiej szczęśliwości. Pozbawia się wtedy poczucia siły i zamiast się odnajdywać, zatraca się w ukochanej osobie. Ponieważ nikt nie może na dłuższą metę utrzymać się na piedestale wzniesionym przez bałwochwalczego czciciela, pojawia się nieuchronnie rozczarowanie i aby temu zaradzić, poszukuje się nowego bożyszcza, czasami powtarzając to bez końca. Cechą charakterystyczną takiej bałwochwalczej miłości jest jej nagłość i gwałtowność w początkowym momencie. Tę bałwochwalczą miłość często opisuje się jako prawdziwą wielką miłość; ale choć ma ona przedstawiać siłę i głębię uczucia, demonstruje jedynie głód i rozpacz ubóstwiającego. Nie trzeba chyba mówić że nierzadko się zdarza, że dwoje ludzi zapała do siebie takim samym bałwochwalczym uczuciem, które czasem, w krańcowych przypadkach, przedstawia obraz folie à deux.