Zwyczajny człowiek idzie do kościoła, bo go zaproszą. Słucha. Widzi. I wyciąga wnioski na zasadzie: skoro ci ludzie reprezentują Boga, to Bóg musi być taki jak ci ludzie.
Po czym odnotowuje sobie w pamięci: Biblia to nonsens, kościół to przytułek dla ubogich rozumem.
hmm... Nikt wołami nie ciągnie... a do czytania Biblii - nie zmusza. Śmiać się chce z powielanych kreacjonistów... namnażających się na liberalnych drożdżach, z demonstracyjnie wyłączonym rozumem.
Pomimo... życzę CI, zamiast skutków drożdżowych wypieków na twarzy - głębszych przemyśleń.
Ubodzy rozumem i bezduszni, okrojeni z uczuć wyższych, bez przeżyć duchowych, wierzący we własne "ja" i o zawyżonym ego, sami sobie są bogami. Ich biblia szeleści.