Wśród ascetów są i tacy - nie jest ich wprawdzie wielu - którzy osiągnąwszy beznamiętność poprzez ćwiczenie się w cnocie, wracają do świata i udając w marnym świecie pomyleńców, depczą w ten sposób próżność... Umiłowanie mądrości nauczyło ich jeść beznamiętnie w karczmach albo na straganach, nie wstydząc się ani miejsca, ani ludzi, ani w ogóle niczego. Niekiedy zachodzą oni do łaźni i tam kąpią się często z kobietami, ujarzmiwszy namiętności tak dalece, że mają pełnię władzy nad swą naturą i nie reagują na jej żądania ani pod wpływem spojrzenia, ani dotyku, ani nawet pod wpływem objęć niewiasty. Z mężczyznami czują się jak mężczyźni, z kobietami - jak kobiety i chcą mieć nie jedną, ale obie natury. Krótko mówiąc: w ich ofiarnym i świętobliwym życiu cnota przezwycięża prawa natury i dyktuje szczególne prawa... Stąd, jeśli budzi się w nich namiętność, starają się być martwi, niczym w grobie, a jeśli budzi się modlitwa do Boga, muszą okazywać krzepkość ciała i rześkość sił, choćby byli już w podeszłym wieku. Oba rodzaje życia są u nich tak splecione, że choć całkiem wyzbyli się ciała, mimo to wciąż żyją i obcują z żywymi.