Odkryłem, że całkiem dobrą strategią, gdy ktoś pyta mnie, czy jestem ateistą, jest uświadomić mu, że on również jest ateistą, wszak nie wierzy w Zeusa, Apollona, Amona Ra, Mitrę, Baala, Thora, Wotana, Złotego Cielca ani w Latającego Potwora Spaghetti. Ja po prostu poszedłem o jednego Boga dalej.
Ateista to ktoś, kto neguje istnienie jakiegokolwiek Boga w jakiejkolwiek postaci. Teista, jakiego by wyznania nie był, wierzy. To jest naprawdę zasadnicza różnica - wierzyć w coś konkretnego i nie wierzyć w pozostałe konkrety a nie wierzyć w zupełnie żadną siłę wyższą. Jeśli o mnie chodzi, to pięknie wyprowadzony przez pana Dawkinsa argument, aczkolwiek oparty o błędne założenie.