Myślę, że w procesie psychoterapii albo niekiedy samoleczenia osób nad wyraz dojrzałych niezwykle ważna jest podstawowa zmiana narracji o sobie. Ciągle powtarzane przez nich w życiu hasło „powinienem/powinnam” już nie musi być aktualne. W to miejsce może pojawić się „chcę”. Jest to, patrząc z innej perspektywy, proces wychodzenia ze stanu bycia niewidzialnym. Choć stopniowe ujawnianie się w świecie może być długie i żmudne [...], ale przyjemność z zaistnienia jest ogromna.
superego nie ma tyle mocy/samostanowienia/siły/wpływu jest to w stanie zrobić jedynie ego, to samo ktore jest w stanie tego nie zrobić (oczywiście nie samo) smród będzie zawsze, psujemy sie do końca
użyłem słowa "superego" (skrót myślowy) a ty już o freudzie (baj de łej - a znasz inną psychoanalizę)
dla mnie psychoterapia to poniekąd próba nauki miłości
Gdy jesteśmy mocno w sobie schowani, to samo stwierdzenie "chodź tu" nic nie zdziała. Trzeba mieć swój "ulubiony kocyk", aby czuć się bezpiecznie. To chyba indywidualna sprawa, a psychoterapeuta powinien znaleźć kawałek złotego środka. Nie same słowa, ale ich ton ma tu znaczenie...
"muszę/powinienem" jest domeną powiedzmy superego "chcę/pragnę/pożądam" powiedzmy id lub "fałszywego ja" dojrzałość czy zdrowie polega nie umiejętności podejmowania decyzji przez "Ja prawdziwe" budowane na Miłości.
Sama zamiana słowa nic nie zmieni. Integracja musi zajść wewnątrz, a wtedy słowa nie mają znaczenia.
To jak zmiana skarpet bez umycia nóg. Niby świerzo, ale ndal śmierdzi.