Moje przemyślenia są proste: nie ma człowieka, który by nie umarł. Łącznie z papieżem. Skoro jest to nieodwołalne i nieodwracalne, to nie ma się czego bać.
Moim zdaniem tym czego się boimy to w śmierci to nie tego, że nadejdzie tylko tego co zostawiamy, co będzie z tymi których zostawiamy i co będzie po śmierci ,czy nic, czy coś i czy to "coś" to to w co wierzyliśmy.