Kultura nam opowiada, że zazdrość jest składnikiem prawdziwej miłości. I to jest trochę tak, jakby nam mówiła, że każdy maratończyk musi mieć złamane kolano.
Miłość i zazdrość nie idą w parze. Zazdrość to chęć posiadania. Sprowadza podmiot do roli przedmiotu. Chce kontrolować. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Zazdrość i miłość wzajemnie się wykluczają.
... aby dyskutować trzeba wpierw "miłość" gdzieś usystematyzować... niby wywodzi się z uczuć, ale uczuciem nie jest... nie jest też "chęcią"... nie pochodzi też ze sfery fizycznej... niby jest "działaniem", lecz każdym działanie coś kieruje, coś inicjuje... uczucia?... Nasze Ego?... czym jest właściwie "miłość" i co nią kieruje, co jest jej impulsem?... bo o abstrakcji można wiele napisać, ale nigdy nic konkretnego... zacznijmy od tych pytań...
... bo jest składnikiem miłości, jak rywalizacja w np. sporcie... pytanie, czy to jeszcze zazdrość, czy już zawiść... czy mobilizuje nas do bycia lepszym... czy tylko do "eksterminacji" konkurentów, by samemu nie musieć już się starać o "rozwój"...
... "kto boi się oddać we władanie miłości, ten nie wart jest bycia kochanym"...
... w czasie studiów spotkałem się z poglądem, że gospodarka planowa i rabunkowa niczym się nie różnią, bo obie nastawione są na zyski, a więc obie są egocentryczne... w takim razie powinno się oboje odrzucić, i tylko czym zastąpić?... "walką o byt" jak w prehistorii?... to dopiero jest egocentryczna postawa... 🤣🤣🤣
... Lao Tzu... nie pamiętam z jakiej książki, cytowałem z głowy...
... np. do różnicy między egoizmem i egocentryzmem... a wię i do wszystkiego co człowiek robi i czuje w swoim życiu... człowiekiem rządzi jego ego... wszystko co wyidealizowane to tylko slogany, za którymi i tak kryje się ego tych którzy je wymyślają, promują, lub przekazują dalej (być może nawet bez ich samych poparcia i wiary w nie)... dlatego żaden człowiek nigdy nie osiągnie ideału...
... zazdrość czy zawiść nie powinny być częścią miłości?... język polski jest dość ścisły... nie można wrzucać "do jednego wora" czegoś co jest inne, choć podobne... zazdrość może być gospodarką planową... zawiść zawsze będzie gospodarką rabunkową... przestańmy rozmawiać o "sloganach idealizmu"... zacznijmy rozmawiać o realnym życiu, gdzie ludzkie ego ma i będzie miało swój wpływ... choć zgadzam się, ten wpływ jest nieraz zbyt duży, bo nieuświadomiony człowiek nie radzi sobie z nim...
Pomijając różnice, bo niczego nie mieszam, ani zazdrość, ani zawiść nie przynależy do miłości.
O tak! W takim razie nazwijmy miłością to, co chcemy, według naszych uczynków. Naciągnijmy definicję miłości, by móc się nazwać kochającymi. 😉 To jest dla Ciebie rozmowa o życiu?
To, że potrafisz wyjść poza własne ego, nie oznacza jeszcze, że miłość jest niemożliwa. Potrzeba jednak chęci, by kształtować własną wolę.
... Odium, nie chodzi o to żeby uczyć jak żyć z wszystkimi "zdrowymi kończynami", skoro i tak każdy ma którąś uszkodzoną... to prowadzi tylko do frustracji i fali "amputacji"... trzeba uczyć się jak żyć z "uszkodzoną kończyną"... oczywiście rozumiesz co chcę powiedzieć przez tą metaforę? moje pytanie jest czysto retoryczne...
Nie zaprzeczam ułomności człowieka, ale też nie kalam i nie wypaczam za pomocą tej ułomności istoty miłości. Nie nazywam moich chorych nóg zdrowymi, posługując się metaforą, której użyłeś. Mogę dążyć do rehabilitacji, cierpliwie i z oddaniem. Nie muszę być sfrustrowana, mogę być zadowolona z każdego koślawego kroku w dobrą stronę.
Jeśli jesteś zazdrosny i naginasz fakty, nazywając swoją zazdrość miłością, to bardzo ją obrażasz. Coś, co nie jest ładne, pakujesz w złoty papierek. [...]