Kiedyś pewnien chłopak napisał mi takie słowa: "Wszyscy tak bardzo chcecie żyć, tak boicie się śmierci, mimo że wierzycie w jakiegoś tam boga i niebo. Ja nie powinienem był się urodzić. A teraz sam muszę kończyć to gówno co ktoś za mnie zrobił."
Na te słowa mogłam jedynie zadać mu parę pytań..:
"Co jest gorsze - życie czy śmierć? Czy jeśli inni boją się śmierci, Ty odwagą się wykażesz stając z nią twarzą w twarz? Czy jeśli inni boją życia, Ty odwagą się wykażesz unikając go?
Czy śmierć nie jest ucieczką dla tych, co boją się żyć? Czy życie nie jest u W którym przypadku jest to odwaga, a w którym tchórzostwo?
Życie przeraża - śmierć przeraża. Życie jest niewiadomą - śmierć jest niewiadomą. Życie może być piękne - śmierć może być piękna. I jeszcze raz postawię pytanie: Co jest gorsze/lepsze - życie czy śmierć?"
Samobujstwo, według niektórych psychologów trzeba mieć wielką odwage by pozbawić się życia. I ja się z tym zgadzam. Ale nigdy nie popre takich czynów, życie jest zbyt krótkie. Co z tego że teraz jest źle jutro będzie lepiej. Warto żyć trochę dłużej dać ludziom trochę z siebie przeżyć pare pięknych chwil. Samobujstwo? Po co? I tak prędzej czy później wszyscy umrzemy.
Ja nikomu nie pomagam, rozumiesz? A wypowiadam się wyłącznie w swoim imieniu a nie w imieniu jakiś tam anonimowych jednostek, z którymi nigdy nawet nie zamieniłam słowa.
Skąd wiesz, że nie mam powodu myśleć o śmierci? Uwierz mi, wiem o czym mówię, bo nie raz przechodziłam przez ciężkie załamania. I myślę, że świat jest beznadziejny ( z drobnymi wyjątkami) i mamy tu przechlapane, ale nie ma nic gorszego niż siedzenie i użalanie się nad sobą. Przydałoby się was, jedną z drugą, wysłać na bezludną wyspę tak, żebyście musiały walczyć o prztrwanie. Dopiero tam, w ekstremalnych warunkach, zrozumiałybyście, jak bardzo cenicie swoje życie, bo teraz nie zdajecie sobie chyba z tego sprawy.