Czy możemy być prawdziwie i właściwie wsłuchani w innych, nie będąc prawdziwie i właściwie wsłuchani w nas samych? Czy możemy być otwarci i życzliwi na innych, nie będąc takimi w stosunku do siebie? Czy możemy kochać bliźniego w jego odmienności i sprzecznościach, nie pokochawszy ich wpierw u siebie?
Generalnie za ludźmi nie przepada,, a zatem, czy nie przepadam za sobą? Za dużo w ludzkość nie można się wsłuchiwać, bo to co ma do zaoferowania jest nic prawie nie warte. Siebie zaś czasem odkrywamy, ale przeważnie nie. Życzliwym warto być w dobrych sprawach. Otwartość? Źle mi się kojarzy. Wystarczy, że mamy swoje sprzeczności, więc odmienność innych , lepiej niech będzie z daleka od nas.