Czasami wydaje nam się, że mieszka w nas dwóch różnych ludzi. Jeden, który wszystko doskonale czyni i tego człowieka prezentujemy światu. Jest też i ten drugi, którego się wstydzimy, i tego ukrywamy. W każdym człowieku istnieje coś takiego jak wewnętrzny dysonans i niespójność. Każdy chciałby być dobry, a jedynie dokonuje czynów, których sam często nie rozumie.
Dlaczego tak jest? Dlatego, że człowiek nie jest Bogiem, nie jest też aniołem, ani jakąś nadistotą, a jedynie małym pielgrzymem w długiej, dalekiej drodze swojego życia. Własne słabości czynią go wyrozumiałym i łagodnym w stosunku do innych. Ktoś, kto jest bezkrytyczny wobec samego siebie, będzie twardy i niezdolny wczuć się w innych. Nie będzie umiał nikogo pocieszyć, dodać odwagi i wybaczyć. Szczęście i przyjaźń tkwią tam, gdzie ludzie są wrażliwi, łagodni i delikatni w słowach, i wzajemnie kontaktach.
Cytat jak najbardziej prawdziwy. Ja czuję tą niespójność każdego dnia. I z każdym dniem coraz bardziej się do niej przyzwyczajam..a tak nie powinno być..powinniśmy był jednoznaczni w myślach, słowach i uczynkach. Naszym zadaniem jest więc redukować niespójność. Ale z drugiej strony..ja wiem że jesteśmy tylko ludźmi. Chciałabym się też odwołać do jednego z komentarzy o przyjaźni. Masz wiele racji w tym co mówisz..ale jak wyobrażasz sobie przyjaźń bez wrażliwości ? Przyjaźń to umiejętność (chociaż częściowo) zrozumienia drugiej osoby, postawienia się w jej sytuacji i troska o przyjaciela, więc jak zamierzasz to wszystko uczynić bez wrażliwości ? Ja sądzę, że tu i wrażliwość jest potrzebna...i trochę twardość też.