to może tutaj, pod cytatem mojego ulubionego Autora powiem, że od rana ze wzruszeniem pomieszanym z... radością spaceruję ul. Główną... , bo bez względu na..."Tylko miłość jest siłą, co złagodzić może ból świata."(Maria Konopnicka) Adminie, DZIĘKUJĘ. Z szacunkiem - nicola.
każda miłość dobrze zna smak cierpienia, bo życie nam je serwuje w niezliczonych smakach, a my kochając przecież odsłaniamy serce, otwieramy ramiona i stajemy się silni, a jednocześnie bezbronni moim zdaniem nie jest to usprawiedliwienie raczej piękna intuicja i wielka inteligencja emocjonalna autora, który zna ludzi, bo nisko się nad nimi pochyla tyle z mojego pkt. widzenia;) pozdrawiam;)
Ty Mirek to masz jakiś kompleks kościoła. Miłość to miłość, czy to miłość do kogoś czy do Boga. Ksiądz Twardowski wypowiadał się też o miłości tej zwykłej międzyludzkiej. Poczytaj jego wiersze.
Ja konsekwentnie uważam, że jest w myśli Twardowskiego próba usprawiedliwienia tego, że kościół katolicki jest jedna wielka krwawiąca rana i samo napędzająca się machiną zadawania ran, w efekcie nadużywa się w nim słowa miłość, a nie zwyczajnie rozwiązuje problemy ludzkie, których jest mnóstwo, w efekcie dochodzi do takich przegięć interpretacyjnych, że cierpienie jest formą miłości. Piszę to jako czynny katolik, ale slalomujący między jego chorymi doktrynami i dogmatami, walczący z mizerią umysłową i samodzierżawiem kleru.
zdarza się i miłość, która nie musi ranić, by nią być... choć np rozłąka też powoduje rany w sercach, choroba kochanej osoby też rani nasze serce...może w tym sęk, że te rany odczuwamy tylko wtedy kiedy kochamy prawdziwie ?
...a co to za miłość, która rani...miłość to szacunek do drugiego człowieka, bliźniego... nawet do zwierzęcia, którego też nie należy ranić... miłego dnia Pani Natalio.
A ja popieram myśl , całym sercem , bowiem nie ten jest rodzicem kto urodził ,ale ten kto podjął się w pełni trudu wychowywania , , ''bez jednej choćby rany to jeszcze nie miłość '', pozwolę sobie kontynuować wątek , zainspirowana myślą... to nie żadne tam powołanie do rodzicielska ale tylko apodyktyczny wybryk wygórowanych ambicji . Znamy profesjonalistów którzy dla kasy stali się rodzicami zastępczymi, tylko po aby w konsekwencji pastwić się nad dziećmi adoptowanymi ,znamy wyroki sądów które bezmyślnie odbierają dzieci matkom ,tylko dlatego ż e owe mają nadwagę ,wreszcie znamy wolę odwetu perfekcyjnie hodowanych n a potrzeby własne . Tego rodzaju '' prawo serii ''to jeszcze nie prawo , ale bezprawie , pozbawione podstawowej wiedzy o uczuciach wyższych , o bólu miłości , o powołaniu do rodzicielstwa . Ci ''z pogranicza '' natomiast , owszem , świetnie sobie radzą '' w roli nimf omanów'' , ale to jeszcze nie jest miłość , to nawet nie jest jej zarodek , to tylko odosobniony plemnik rozbiegany , zagubiony ,chociaż '' bez jednej rany to jeszcze nie miłość '' zdecydowanie, bowiem jest to tylko uzależnienie, od stadnych zachowań chociażby