Czasem w życiu dzieje się właśnie to, że idzie on, idzie ona, nie znają się czysty przypadek, zrządzeniem losu właśnie przez przypadek musną się dłonią, ledwo niemalże niewyczuwalnie a później po tym jednym krótkim dotyku jedno nie może zapomnieć drugiego, czują na opuszkach swoich palców wzajemna tęsknotę niemalże taką jak za całym ciałem, więc każde z nich przypomina sobie ten moment, tą sekundę na setki tysięcy sposobów, w myślach odtwarzając ten, krótki niewinny gest po wielokroć, zupełnie jakby to były w myślach zastygłe kadry z niemych filmów którym suma martwych punktów nadaje życie.
Czasami gdy nocą ide biegać, gwieździste niebo mój wzrok przyciaga. Czasami gdy wieje tak jak wczoraj, dochodzi do niezwykłego zjawiska, nazywam je "deszczem gwiazd". W mojej głowie rodzą sie wtedy różne życzenia. Wczoraj miałem chyba jakieś takie niezwykłe albo dziwne, nie wiem sam, ale spadająca gwiazda nagle zatrzymala się w połwie jakby ją zamurowało. Powiedziała: "Mi dispiace signior" (myslę czy była z nad Wloch czy udawała) i tak bardzo była zdziwiona, że nie tylko nie spadła na ziemię, ale po chwili wrociła na swoje miejsce i przykleiła sie do nieba. Ale wezme kiedyś jakiś patyk i strące wredote jedną, niech mi sie spełni a co...
Te inteligentne...