Na roześmiane słońcem oblicze
Spadła łza nieba.
Potem druga i trzecia,
Uradowała, jak trzeba.
Z kolejnymi kroplami uśmiech się powiększał,
Nawet na twarzy tych, gdzie już dawno nie uczęszczał.
Ludzie zatrzymywali się i patrzyli do góry,
Patrzyli na słońce, wystające zza chmury.
Wyobraźnia każdego poszła w ruch,
Podczas tego deszczu stworzono wiele sztuk.
Każdy, niby przemoknięty,
A zarazem radosny i uśmiechnięty.
Padło wtedy wiele słów „Kocham cię”.
Ten deszcz był zwiastunem pokoju i miłości.
Ale po drugiej stronie lustra…
Dziewczyna, a wokół niej droga pusta.
Krople deszczu łączą się z jej łzami.
Dla niej właśnie kończy się świat,
Bo straciła tego, którego tak kochała,
Dla którego żyła. Tylko jego znała.
Światło odbiło się od ostrego narzędzia w jej dłoni.
Po chwili jest cała we krwi.
To są ostatnie chwile jej życia.
Myśli tylko o nim, nikt inny się nie wlicza.
Ludzie wracają szczęśliwi,
Choć widzą dziewczynę, w kałuży krwi.
Każdy wie, że nie żyje,
Lecz nikt nie próbował jej poznać, uratować.
Każdy zamknął się w swym domu
I nikt jej nie pomógł,
Bo ten, którego kochała, już dawno odpłynął,
Nikt tego nie chciał, ale zginął.
Kto wie, czy oni się spotkają?
Przed którą bramą staną?
Czy się poznają?
Tyle pytań, nad którymi nikt się nie zastanowił.
Każdy powiedział tylko:
„Głupia”