Stała na stacji gdzieś w środkowej Polsce Jej ciało odziane w suknie w zające Miała na głowie piękny berecik Na ramionach spoczywał żółty żakiecik W rękach trzymała bukiet nadziei Lecz gdy nadjechał pociąg z zieleni Bukiet rozwiany pędem pociągu Zabite nadzieje i marzenia… oddala bogu Wsiadła do niego pusta jak zwykła mangusta…