Nie rozumiem i nie pytam, po co. Nie zastanawiam się nad niczym. Wiem tylko, że jestem leżącym na podłodze śmieciem, gdy wraca do mnie świadomość. Dobiegające z oddali halogenowe światło razi moje oczy i wwierca się w moje ciało, cale obolałe, mokre od potu. Wielki, szaleńczy wir w głowie ustaje, powoli zaczyna docierać do mnie cisza. Pierwsze, co widzę, to rozbity, okryty rdzą i brudem pisuar, który odgradza mnie od świata. Nie mam ochoty zadawać nikomu milionów pytań, po prostu chciałbym wstać. Czuję własny zapach, tak odrażający, że chcę uciec z własnego ciała. Galop obrazów przed moimi oczami zmienia się w migoczącą, czarno białą panoramę nieużywanego od lat kibla publicznego w opuszczonej, zrujnowanej części dworca. Są tu tylko narkomani, ale [...]