Idziecie przez park, w stronę raju własnego,
Nie zwracacie uwagi na przeszkody stojące,
Splecione Wasze dłonie niczym węzeł gordyjski,
Dotyk jej ust, jej włosów, jej bliskość,
Rozpala w jego sercu uczucie gorące,
I nagle mrok się znikąd zjawia,
Ogarnia swym ogromem wszystko,
Zbyt wiele wspomnień do głowy powraca,
Zbyt wiele uczuć tak dawno zapomnianych,
I nagle cisza, jasność nastaje,
Lecz on już sam w swym świecie został,
w świecie idealnym, lecz bez niej- bezbarwnym,
bez życia, bez sensu, bez celów i marzeń,
Teraz niczym miliony klocków rozrzuconych po świecie,
Nie wie co robić, co myśleć na temat tych zdarzeń,
Niczym Cezary Baryka ma duszę podobną,
Rozbitą, w pył w moment obróconą,
Stracił swoją Laurę, bo kochał ją bardzo,
Kochał, lecz ktoś inny się wtrącił.
Lecz on już sam w swym świecie został,
I tylko łza po policzku spływa,
niczym woda z górskiej rzeki,
I pozostały mu tylko wspomnienia,
I to wrażenie, że mogło być jak w raju.