Dziękuję za ból
Za to cierpienie
Że w moim sercu nie ma miejsca na zapomnienie
Za gorzkie łzy wciąż płynące z oczu
Tylko z Twego powodu
Paląc me wargi, pozostawiając na nich niewymowne skargi
Pretensje, żale, wypominanie
Które towarzyszą w mej głowie stale
Za noce krótkie, chłodne, nieprzespane
W które zabrakło ciepła, którym tak obdarowywałeś
Za dni walczące, proszące o chwilę uwagi
Za gniewny humor, mrożące gesty, liczne zniewagi
Za to, że obojętna jestem dla Ciebie
Za to, że miłujesz inne okazując to beszczelnie
Za spierzchłą skórę, która nie może oddychać
Nie chłoniąca woni Twego istnienia
Za puste dłonie bez zmysłu dotyku
Nie czujące żaru, mocnego uścisku
Za kipiącą namiętność, nie mająca ujścia
Pogrzebana z oddaniem w oceanie nadziei
Za wymawiane słowa, które były na wagę złota
Które nic już dla Ciebie nie znaczą, nie mają siły zaistnienia
Za to, ze stałeś się obcą osobą
Nie mającą za wiele wspólne z dawnym sobą
Za monologi, brak zrozumienia
"Dla kogoś takiego jak Ty..."
Za te słowa zniszczenia
Które moich domysłów są znakiem potwierdzenia
Za to, że stałam się NIKIM i LALKĄ byłam
Którą można porzucić bez słowa protestu, ludzkiego gestu
Za to, że pocieszałeś się mną, czując moc podniecenia
Za to, że tuliłeś się w me szmaciane, otwarte ramiona
Które traktowałeś chwilowo szukając pocieszenia
Za to wszystko DZIĘKUJĘ co teraz przeżywam
Za to, że straciłam wiarę w brak ludzkiego istnienia...