Ukochany...
Prawdopodobnie będę Cię szukać do końca istnienia. Prawdopodobnie wraz z ostatnim tchem wydam z siebie jęk upokorzenia, bo nie udało mi się uratować własnego życia. Prawdopodobnie przez całą drogę dziura w moim sercu będzie się powiększać, aż w końcu pochłonie je w całości. Prawdopodobnie los uzna to za zabawną grę...
...ale przecież nie mogę przestać. Nie mogę się już zatrzymać. Nie umiem. Nie chcę.
Będę Cię szukać w najczystszym dźwięku prawdy, w strugach złotego deszczu, w przekleństwach szeptanych przez wiatr. Nawet w oddechu motyla... co z tego, że nie cierpię motyli...
Postaram się odkryć całą geografię mojej duszy. Wybiorę się w podróż do miejsca oznaczonego współrzędnymi marzeń. W długości szczęścia i szerokości uśmiechu, zamknę oczy wyobrażając sobie, że jesteś.
Wykrzyczę słońcu, że ma mnie do Ciebie zaprowadzić. Złapię obłok by mnie do Ciebie zaniósł. Jeśli będzie trzeba zapytam o drogę nawet chmury burzowej.
A gdy nigdzie Cię nie znajdę...
Ani we wschodzie słońca, ani w radosnym migotaniu gwiazd.
Gdy wszystkie tony muzyki życia umilkną, przestaną wskazywać mi odpowiedni kierunek na pięciolinii poszukiwań.
Wtedy zniknie także reszta mojego krwawiącego marzeniami serca.
Umrę mając nadzieję, że jesteś szczęśliwy... i choć naprawdę bardzo pragnę być przy Tobie, to gdybyś miał uronić przeze mnie choć jedną łzę, gdybym miała odebrać Ci kiedykolwiek choć jeden uśmiech... będę się cieszyć, że nie udało mi się Ciebie znaleźć. Będę odchodzić szczęśliwa i nawet w momencie, gdy moje serce zniknie z tego świata, nie przestanę Cię chronić.
Proszę, pamiętaj, jesteś czyjąś największą miłością.
Twój zagubiony Anioł Stróż.