moje serce to lotnisko
(ciągle ktoś przylatuje i odlatuje)
i widziało dużo śmierci, dużo pocałunków, dużo tęsknoty

mam kieszenie pełne czereśni
nazrywałam dla Ciebie, Mój Miły

ja orfeusz
wy eurydyka
obracam się
i pusto
bo wszyscy popijacie wino z hadesem

ja orfeusz
wy eurydyka
ja samotna
wy pijani
ja smutna
wy wybrakowani

bo przecież nie ma żadnych was

Lis był dzisiaj bardzo smutny.
powiedział mi, że las się robi coraz bardziej pusty
i nie ma do kogo pyska otworzyć.
chciałam mu zaproponować, żeby zamieszkał ze mną,
ale kiwnął rudym łbem, spuścił oczy i dodał,
że nigdy nikogo nie ma.

Chciałabym zostać guzikiem przy Twoim swetrze,
bo wtedy czułabym Twój dotyk
na pokrytej szramami skórze,
gdybyś zapinał mnie codziennie rano przed wyjściem
do ludzi.
Chroniłabym Cię swoim bladym kolorem,
żebyś czuł się wyjątkowo,
jak nikt inny.
Galaktyka Twego spojrzenia jest jednak tak odległa,
że nie potrafię przestać marzyć o utkaniu z pajęczej sieci
bordowego sweterka dla
C i e b i e.

Zabijasz pająka,
a ja nie mam czym pocieszać zmęczone od pracy szydełko.
Lata świetlne temu –
kroimy kiwi na ćwiartkę tęsknoty.