Nie mam Cię obok
Jesteś gdzieś poza moim zasięgiem
Nie chciałam tego, a jednak
Samotność i chłód
Głównie to teraz czuję
Ale dlaczego?
Nie wiem…
Wracam do realnego świata
Boże, dziękuję
Sny miały być piękne…
Nie dzisiaj
Cudownie
Jesteś tu ze mną
Czuję ciepło ust na moim policzku
To Ty!
Zaskakujesz miłością.

Nieustający natłok myśli.
Niedowierzanie strach goni.
Czystość położona na łopatki…
I patrzę na siebie z politowaniem.

A on?

Niespokojny, lecz dobrze to ukrywa.
Głowa jego strachem przepełniona
Jak moja, w natłoku myśli
Walczy z poczuciem winy.

A gdy los złą drogę obierze
Cóż mi przyjdzie zrobić?
Bo z nowym bagażem życia
Tak szybko pokonać nie zdołam…

Budząc się rano patrzy w lustro
Pod oczami spuchnięta od łez
Znowu nocą czuła że jest pusto
Chciałaby smutku już znaleźć kres

I wiesz że nic zrobić nie możesz
Świadomie jesteś mu podporządkowana
Choć nie chcesz tego to wciąż to robisz
Ulegasz pokusom Szatana...