"Mój" S. się nie namalował. Nie narysował. Nie został skarbem. Mimo tego, nie jestem już singlem i bardzo się z tego cieszę. Nie uwierzycie, co to za uczucie - po 20 latach posuchy mieć wreszcie możliwość przytulenia się do kogoś, pocałowania go, porozmawiania. Może to dziwne, ale mój chłopak ma takie samo imię, co niedoszły niewyśniony S. Czasem zastanawiam się, jak to jest - zakochać się we własnym chłopaku - o cztery lata starszym, z zaburzeniami lękowymi, do niedawna niezdolnym skończyć studiów. Myślę, że tak naprawdę muszę mięć wyzwania w życiu. To ja wyciągam powoli mojego chłopaka z choroby - to ja zaciągnąłem go do psychoterapeuty, kazałem zmienić niekompetentnego psychiatrę, to ja zmusiłem go do zrobienia porządku ze studiami. Wszystko [...]