Długa jest moja droga,zawiła i końca nie znana.Rozbijam się o każdy zakręt przerażona,brak mi nawigacji,słowa twe na ślepo wyrzucone wskazują drogę do nikąd.
Zatrzyj promienie słońca,które mnie oślepia,pchając w przepaść nieistnienia.
Bym mogła zmysły wyostrzyć,stać się cząstką cienia
Brne do ciebie,lecz droga końca nie ma
Nic nie znaczącą ma nadzieja,gdyż w te same sidła wpadłeś przerażenia
Kruki zmieniające kierunek lotu,by móc trafić na odpowiedni moment i niezauważony uderzyć i przeszyć na wylot nasze pragnienia.
Niepewna ma droga i obled w oczach podpowiada mi że drogą naszą jest pustkowie.
Wyrzucona niczym ryba na brzeg morza,odczuwam piekło istnienia,brak jakichkolwiek możliwości ich spełnienia
Dlatego odpływam w nicość,oddając. Ostatni oddech z nadzieją że spodkam cię po drugiej stronie.
Ciało me gnije,czując jak pełzają po mnie robale,by odebrać mi ciało co było niegdyś moje.
Lecz bólu nie czuje,bo istota moja ubrana w skorupę spełniła dobrze swoją rolę...