Przykucnął Czas za rogiem
By odpocząć chwilę
Lecz gdy spojrzał w nieba lazur
Rozpłynął się w nim mile
W ten widok zaduma go nagła zaprzęgła
Gdy nagle znikąd zaczepia go ktoś...
Włóczęga.
I jak go szturnie w bok jeden złośliwie
By tylko Czas rozdrażnić
Lecz ten tylko cierpliwie
Pyta się Włóczęgi
Czemu ma doń pretensję
A ten prowokując, że czasu nie ma
I chce go więcej...
Dla swych nóg co go poniosą, dla rwących rzek i gór wysokich
Dla przepraw i wypraw
Dla dróg szerokich.
I dalej wyliczać chciał dalej.
Czas wzruszył wskazówką wątłą jakby wąsem i odrzekł ospale...
Usiądź bracie na chwilę.
Chwila ta trwała dość długo
Gdy włóczęga pojął nagle że jest tylko sługą
Czasu.
I pojął, że czasu cofnąć się nie da
Ani też przyspieszyć
Trzeba się każdą małą chwileczką jak najdłużej cieszyć.
I szanować swoje oraz cudze trwanie
Bo od czasu zależne ludzi przemijanie.