- Zabierz mnie tam, gdzie mieszkają jednorożce... - szepnęła, patrząc mu głęboko w oczy. Jej dziecięce spojrzenie było takie słabe, łysa główka wtopiła się w poduszkę.
Bladość na jej twarzy i bezsilność w jego sercu odbierała mowę. Wokół pełno rurek, jakaś kroplówka... Coś piszczy, a zegar na ścianie niemiłosiernie tyka.
To boli. Każda chwila boli. Tak bardzo chce, żeby żyła, a jednocześnie pragnie, aby to jak najszybciej się skończyło.
Odwraca wzrok. Tylko jego ręka oparta jest wciąż o jej ramię.
Słowa więzną w jego gardle, oczy pieką, a w żołądku czuje nieprzyjemny ucisk.
- Zabiorę cię tam, gdzie tylko chcesz, moja mała księżniczko. Zamknij oczy i posłuchaj jak fale uderzają o kamieniste zbocze, jak liście drzew wyszumują najpiękniejsze melodie, jak złociste ptaki z furkotem przecinają błękitne niebo. W tym miejscu nigdy nie nastaje noc, a dzień nieustannie jest słoneczny. Właśnie tam zawsze będę przy Tobie, ilekroć tylko zamknę oczy, nasze dłonie złączą się w uścisku i pobiegniemy w obojętnie którą stronę, bo i tak każda droga zaprowadzi nas do szczęścia.