Każdy na tym Świecie jest prawdziwy jak w teatrze krew
A uczucia są silne jak płomienie w deszczu
Siedzę pośród jakuckiego pastwiska
Gdzie obrazy moich wizji są trudne do zmierzenia
Kwiat nie buntuję się przeciw własnemu korzeniowi
Klarnet Sydneya Becheta brzmi tak słodko z patefonu
Pomiędzy orgiami i salwami szukam samotności
By rozpłynąć się we wietrze mongolskiej fantazji
By popełniś samobójstwo z odrobiną dostojności
Niedostrzeżone miejsca teraz widzę
Dlatego zaprzedałem swe przekonania dla moralności
Jestem poza definicją bytu
A śmierć okazała się być niekończącą wędrówką
Grając w grę wygrywa ten, kto najkrócej wytrzyma w milczeniu
Przegranym, któremu środowisko zagrozi sumieniu
Nadal w sali balowej marnuję swój czas
Stopień mojej wolności w parze z rozsądkiem
„Horyzont jest tylko kolejnym punktem nieskończoności” [...]