.....Obudziłam się w lesie pełnym wysokich drzew o szerokich seledynowych liściach. Było ciepło. Dochodzące słońce przez parasol tych liści ogrzewało bardziej niż pamiętam. Dziwnie się poczułam. Niczego podobnego do tego miejsca nie zdołałam przywołać w swojej pamięci. Zastanowiło mnie skąd się tu wzięłam i co tu robię. Obserwowałam ptaki o długich czerwonych ogonach i niebieskich oczach. Było cicho, bardzo cicho jakby ktoś wyłączył fonię. Jednak odniosłam wrażenie, że wszystko co tam widzę przemawia do mnie i ja to doskonale rozumiem. Postanowiłam na siebie spojrzeć by się upewnić, że to ja. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam siebie. Widziałam siebie z boku. Byłam niewysoką szczupłą kobietą o długich do ramion puszystych czarnych włosach. Moja skóra ma delikatny pomarańczowy odcień. Zobaczyłam innych mi podobnych. Byliśmy bardzo wszyscy do siebie podobni. Czy jesteśmy rodziną? Jesteśmy grupą. Między nami są kobiety, mężczyźni i dzieci. Nie ma wśród nas starszych. Oni zostali, a my poszliśmy dalej lasem. Nikt tu nie jest głodny lub zmęczony. Nie rozmawiamy tylko na siebie patrzymy z troską. Każda kobieta należy tylko do tego właśnie mężczyzny i mężczyzna należy tylko do tej właśnie kobiety. Dwie połowy tej samej pomarańczy. Stanęłam w tym cichym lesie spoglądając na ogarniającą mnie zieleń i spokój zaskoczona, zaintrygowana i czułam jakbym otrzymała odpowiedzi na wszystkie pytania. Wtedy zrozumiałam dlaczego tu się znalazłam……. miałam poczuć i poczułam ogarniającą mnie wielką, ogromną nieograniczoną miłość....