pewnie m.in. dlatego dzieciństwo, mimo licznych skaleczeń, kontuzji, bólu, stresu i przykrości, której zaznaliśmy ze strony rówieśników, zazwyczaj wspominamy jako najszczęśliwszy czas w naszym życiu - niczego nie oczekiwaliśmy, byliśmy otwarci, ciekawi każdej chwili nowego dnia ...
dziś czerpiemy z tamtych chwil, z nadal otaczającego nas bogactwa, którym już nie potrafimy się cieszyć, próbując je "udoskonalać"; sami piszemy scenariusze a później (za bardzo) staramy się o to aby przeżyć je tak, jak po raz pierwszy. ;)
no właśnie, "grzech(y) zaniedbania".
ale też (już sięgając nieco dalej): niekiedy się boimy, też możemy być nawet przekonani, że rezygnując z kogoś odsuwamy od siebie "zło", podczas gdy jest odwrotnie - chcąc siebie ocalić, niszczymy samych siebie rezygnując z piękna, którym, otwierając się przed nami, może obdarować nas drugi człowiek ... lub po prostu zwyczajnie nie dostrzegamy lub marnujemy naszą szansę.
ale to tylko tak na skraju myśli.
pozdrawiam :)
batram
Autor
"Są takie chwile,gdy się nie śmie badać swej własnej duszy, bo się człowiek lęknie że ani jednej nie znajdzie w niej struny co potrącona,jeszcze czysto dźwięknie. Lecz trzeba tylko jednego spojrzenia, pełnymi wielkiej miłości oczyma, by w akord związać wszystkie struny duszy.. Potrzeba jednych oczu-lecz ich nie ma!"
zależy jakie kto ma priorytety w życiu ;)