Zbyt dobrze siebie znam, żeby się bać... :P

chyba że ktos lubi koła wzjemnej adoracji

Chyba nie... Ty mówisz, że jeśli jednostka nas nienawidzi, zy olewa, to cały świat może kochać. Ja mówię na odwrót. Jeśli cały świat nas olewa, to nie znaczy, że jesteśmy zerem dla kogoś kogo kochamy.

Czy ja stwierdzilam, ze wiekszy pociag oznacza wydanie jej na jaw? - Nie sadze. Chociaz sie nie powinno ich wydawac, to zauwazylam zaleznosc, ktora przedstawiam do Waszej opini wlasnie w postaci tej mysli.

Mamy odmienne punkty widzenia i inaczej rozumujemy moja mysl.. Co jednak nie znaczy, ze nie uwazam Twojej opinii za ciekawa. ;)

:)

Bowiem dawno mnie tu nie było. ; )

Np. Gdy dany Polak, posługiwał się ( w ramach rusyfikacji czy germanizacji) językiem niemieckim/rosyjskim, to jak to się mówi "kaleczył go" poprzez swoją wymowę.
Danny język nie był już tak doskonałym, nieskazitelnym, tak jak i my nie jesteśmy po pierwszym akcie miłosnym

Istota spowiedzi jest ukorzenie się przed drugim człowiekiem. To trudniejsze, niż mówić "do Boga" w głowie, myślach, pokoju...

Nie tyle, co przerobiłam, ale użyłam własnych słów wpisanych w komentarz, przy ostatniej myśli, jako nowy tekst ; ) Za radą Poldi, która zauważyła potencjał w komentarzu zawierającym ten tekst powyżej.

Nie będę bronić tej myśli, bo i tak została przez Was spisana na straty.
Dodam tylko, że nie chodziło o wiarę w Boga. Raczej o wiarę w siebie, w swoje zdolności…
Wiara może być złudną i tak jak zakazany narkotyk, którym handluje diler, może nieść za sobą zło i lawinę niepowodzeń.