Menu
Gildia Pióra na Patronite
Anegdota
Radek Ziemniewicz

Radek Ziemniewicz

Zawsze męczę tą historią ludzi, jeśli mam okazję. Któregoś razu wybrałem się do wieloletniej znajomej mieszkającej na Gumieńcach (taka "domkowa" dzielnica Szczecina). Na pętli tramwajowej zobaczyłem ogłoszenie o kotku, który zaginął w okolicy. Był biały, miał ciemną łatę na futrze.

Zbliżając się do domu wspomnianej znajomej zobaczyłem podobnego kota przechadzającego się po ulicy. Jako że kot nie był płochliwy, chwyciłem go pod boki i niosę w kierunku swojego celu.

Znajoma, jako że wizyta była zapowiedziana, akurat wyszła przed dom. Zobaczywszy mojego towarzysza podróży krzyknęła krótko:
– Radek! Co robisz kotu sąsiadów?!

Kot został odłożony za płot. Mam nadzieję, że nie miał mi za złe, iż wziąłem go za zgubę.

56 807 wyświetleń
782 teksty
81 obserwujących
  • 17 August 2021, 01:11

    dobre serce

    warto mieć

  • Radek Ziemniewicz

    9 May 2012, 23:06

    Paladin, świetne podsumowanie tekstów o zagubionych zwierzętach. O tych ludzio-zwierzętach.

  • Irracja

    9 May 2012, 22:00

    ... niedaleko rodzinnego domu był pies... identyczny co do rasy i maści z naszym psem, tylko dużo bardziej agresywny... kiedyś, tamten pies "urwał się" z podwórka i włóczył się w okolicy przystanku autobusowego... w tym czasie kolega wracał do domu, i zobaczywszy go pomyślał, iż to Neron (nasz pies) uciekł... nie zastanawiając się podszedł, chwycił za skórę na karku, i tak prowadził z dobre 300 metrów... gdy zadzwonił do furtki, nasz pies wybiegł z ogrodu... chwila konsternacji i kolega, bez rozbiegu przeskoczył prawie dwumetrową bramkę... przygoda zakończyła się dobrze, bez pogryzienia... tylko ten skok, wart medalu olimpijskiego... dwa metry, bez rozbiegu i bez wspinania(?)... no, no, no, to jego życiowy rekord...

  • giulietka

    9 May 2012, 20:22

    Heh! Uśmiałam się.
    Ale ta anegdota przypomniała mi historię mojego czarnego kota. Kiedyś mama przyniosła z nocnego spaceru jakieś czarne kocisko, które po wejściu do mieszkania skakało po oknach, szalało i wdrapywało się w panice gdzie się da. Była przekonana, że to nasz Blackie, i nie dała się wyprowadzić z błędu do chwili, kiedy otworzyliśmy drzwi, a na klatce schodowej siedział spokojnie nasz kot, ten drugi prysnął korzystając z okazji i pewnie już omijał moją mamę szerokim łukiem:)