Wyobraź sobie łobuza w czarnej, lśniącej pelerynie, jadącego nocą na czarnym, piekielnie szybkim rumaku... pędzącego do swej ukochanej... który w swojej silnej i mocarnej dłoni trzyma wielką, kolorową tarczę, której nic nie jest straszne... która w razie potrzeby będzie dla niej schronieniem, a w razie ataku - nieugiętą ochroną... Tarcza, która skrywać będzie najintymniejsze momenty, a zarazem najbardziej sprośne i wyuzdane, niemalże danteńskie sceny... Tarcza, na której oboje będą jechać przez życie, nie raz ani nie dwa spadając z niej, jednakże ciągle wracając na nią bez żadnego uszczerbku na zdrowiu... Tarcza, która będzie ich przeznaczeniem do końca ich wspólnych i szczęśliwych dni... Tak widziałbym miłość...