Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wieść
zapowiedz mozliwej ksiażki- Gomin
Opowiem wam o czasach które zapadły
w pamięci. Czwarty o ile był czwarty.

Trzy tygodnie przed corocznymi
świetami był zwyczaj w krainie
Nered szło sie szukać ukrytego w gestwinie
lasu skarbu. Ale nieliczni wiedzieli
że by go odnalezć trzeba było sporo
wcześniej poczynić przygotowania.
Starszyzna wioski specjalnie jeszcze
utrudniała sprawe by skarb zbyt
niskiej wartosci nie miał.
Mieszkancy wioski zaczeli zmieniac
zwyczaje po zeszłorocznym wydarzeniu
gdzie okazało sie ze starszyzna dała
se skarb wykrasć jeszcze przed
zgłoszeniem rozpoczecia.
W tym roku odpowiednio dopracowali
trasy i załatali luke przez ktorą
skarb wykradziono.
W tym roku zgłosiło sie dość dużo
chetnych do poszukiwań. W dniu
zgłaszania kandydatów tych niezle
przygotowanych było dość mało ale
pojawiło sie paru smialków o
dość sporej wyjątkowości. Był
Kalu podróżnik przechodził akuratu
ale postanowił wziąść udział
twierdził że i tak jest w podróży więc
co mu szkodzi spróbować. Pojawiła
sie też Jesica z sąsiedniej wioski
rezolutna dziewczyna mało kto
za nią przepadał w Maso.
Wywodziło sie to z wojny obydwu
wiosek o pola i granice wsi.
Pojawili sie też wojowie z
różnych okolic był Zygfryd
zwany Śmiałym. Dobrze jezdził
kono ale nie umiał walczyc na kopie.
To też troche sie z niego śmiano
w pewnych kręgach rycerstwa.
O Mroku poprzedniego dnia przybył
Mike Czerwony ten to
dopiero potrafił zaskoczyć nikt nie
wiedział skąd dokładnie pochodził
nie pokazywał twarzy zbyt czesto
a posture miał kobiecą troche.
Kolejna na liście przed zgłoszeniem
była fiona zawsze z ciętą ripostą
potrafiła wyskoczyć choc nawet
piła już 2 dni. Ale jak wstawała
to kamraci z oberży dolewali jej
kielicha obserwując ile kroków
zrobi za nim zrzuci ciętą ripostą.
Przybyła też elfka z krainy
dambor.Ale raczej siedziała w
kącie i przyglaała sie orkowi.
Jak je zupe z korzonków. A to
sławny w krainie orków był
Omed zwany zielonym nie lubił
swego przydomka a zyskał go razu
pewnego jak leżał na łące.
Dzień był letni słońce wstało
wczesnie troche zbyt wczesnie rozswietliło
troche pól i łąk wprawiło rzeke w blask
i zblirzało sie południe zanim wystartowali.
W Oberży na nogach było już tylko pare osob a
przed lasem ustawiła sie zgraja
jakiej jeszcze świat nie widział6
Pierwsza strzała ku zdziwieniu
najezdzców wyleciała prosto z
lasu o włos chybiła. Zaczeło sie(....)
Ruszyli ale już inaczej nie
tak planowali jedna grupa
w strone wioski,straceńcy przestraszyli
sie to normalne. Druga zaś w strone
lasu tak by otoczyć ale zdali sobie
sprawe że to nieskuteczne gdyż
paru śmiałkow już było w lesie.
A przodował Zygfryd zwany Śmiałym
stwierdził że nie bedzie czekał na
reszte bo to zwyczajnie mu sie nie
opłaca. Drugi był Kalu strasznie
zdezorientowany tego dnia ale ruszył.
Jesica stała nadal jak wryta i sie
patrzyła podszedł do niej czerwony
dopiero wtedy ruszyła w strone
wioski a on za nią. Popatrzył
chłodnym spojrzeniem na odległośc
na cel spojrzał za siebie zaczą
szukać możliwości ale wiedział
że choć słońce wysoko to jest już
dość pózno. Wioska w promieniach
słonca wygladała bajecznie. Ale
mrok już nadciągał za gór.
Leko cień zakrył wioske to jedna
z najwiekszych górek dała o sobie
znać słoncu.Wioska nabrała
ciemniejszych barw gdzie niegdzie
był ranek.
W lesie można było
słyszeć miły dla uszu śmiech. To
królewscy łucznicy czekali już
z szerokim uśmiechem ale nie
wszyscy było paru z mniejszymi
a moze wstali z łużka lewą nogą albo
ciemny las wzbudzał ich mocny
niepokoj. W oberzy pojawił sie
sołtys nalał mu gospodarz kilka
głębszych. Po czym udał sie do
stajni po konie. A sołtys usiadł
przy stoliku brudnym stoliku
po cało nocnych wygłupach gosci gospody.
Jesica i czerwony wpadli do
gospody Ujrzeli sołtysa i szybko
zaryglowali drzwi oraz przeniesli
sie na góre. W miasteczku
zaczeli zbierac sie cicho chłopi
niektórzy przyzwyczajeni wstawali
co rano orać pole i zajmować się
obrządkiem inni zaspani ale
w miare przytomni widocznie był
ładny dzień co przełożyło sie na
ich kondycje uzbroili sie w
sierpy, kosy był to czas żniw.
Nie liczni mieli konie ale tego
dnia w stajni ich nie było.
Jesica i Czerwony przygladali sie
z góry na to co widzą a widoków
takich sie nie zapomina. Pierwsza
grupa która ruszyła w strone wioski
pożałowała swej decyzji gdyż
usłyszeli śmiech dobiegający z
lasu ale w wiosce upatrywali
sie swego ratunku tylko paru głupcow
skreciło na pola a jeden śmialek w
strone góry ten to dopiero odwalił głupote.
Las zaczą pękać
Zygfryd i Kalu kierowali sie jasnie
wytyczonym szlakiem przy
rzece. Z lasu dostrzegła ich elfka
ale czekala na gałezi gdyż miała
złe przeczucie las szelescił ale nie
tak jak pamiętała było w tym
coś obcego czego nie rozumiała
więc siedziała w ukryciu.
Omed przechadzał sie tego dnia
po polu wstał o ile wogule spał
z rana i wyszedł na pole patrzył pod
nogi to było dla niego bardzo wazne
tamtego dnia. Nagle padł rozkaz obrucić się Była
już noc.Wioska stala tam gdzie
zawsze las towarzyszył obok górka
osłaniała od wiatru.Szukano.
Nastepnego dnia dzieciaki wybiegły
na pole popatrzeć na swych spracowanych
rodzicow. Przeszły po łące poszły
nad rzeczkę ale troche innaczej
wszystko wyglądało krajobraz sie
troche zmienił rzeka była sporo
większa drzewa powiginane gdzie
niegdzie nadpalone w porównaniu do
pola coś było nie,tak.

162 wyświetlenia
5 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!