Pewnego lipcowego popołudnia podlewałem rośliny na działce. Idąc do studni zauważyłem rudo - brązowego motyla, którego skrzydła opiegowane były jeszcze ciemniejszym brązem kropek. Frunął wprost do pięknej żółtej trąby liliowca i tam spoczął. Wracając za którymś razem z konewką stwierdziłem, że wciąż w tym pięknym kwiecie jest ten motyl. Przyjrzałem mu się z bliska - nie ruszał się. Dotknąłem i zrozumiałem, że nie żyje. Na miejsce spoczynku swojego cudnego ciała wybrał coś równie pięknego i eterycznego jak on. Po kilku dniach wysychać zaczął i kwiat liliowca, tworząc kokon wokół ciała motyla, a potem zamknął się i przy pierwszym porywistym wietrze poprzedzającym deszcz upadł wraz z ciałem motyla pod krzak liliowca. Deszcz wmieszał ich w piach, a potem przykryły liście schnącego zimą liliowca. W procesie Wielkiego Wybuchu, w którym jest mi dane uczestniczyć było to jedno z najwspanialszych, najcudowniejszych, najbardziej wzruszających zjawisk Matki Natury, jakie było mi dane przeżywać. Matka Natura zwróciła Matce Ziemi jej piękno, by ta na nowo mogła tworzyć wszelkość. By poszerzyć tylko ewentualny krąg fiszkowiczów napiszę też...Bogu niech będą dzięki!
Warto było dla tych opinii zaobserwować i napisać. Ciekaw jestem kto jest autorem ostatniego zdania? Żadna ze znanych istot nie chce się przyznać, ale pewnie to Bonifacy. Dziękuję Marto za ofertę - piękna i szlachetna, ale nie zasługujesz na taki marny los. Pozdrawiam pornie i gorunco!
wiem, że tak dla żartu wrzuciłeś ostatnie zdanie. miarą wartości tekstu nie są, poglądy, wiara, czy nick :)) liczy się tylko i wyłącznie tekst. On wiele mówi o autorze.Pięknym jest to Twoje pochylenie i zachwyt i refleksje nad tym, co oferuje nam Matka Natura. Tak wielu tego nie widzi. A ci, którzy widzą rzadko umieją to opowiedzieć... serdeczności:)
a ja podziwiam, że potrafisz i bardziej, że chce Ci się pisać takie zdawałoby się prozaiczne rzeczy, a tyle w tym wnikliwości i ciekawości świata. Dam fisza, ale nie za ostatnie zdanie ;)