Pani A. ma kochającego męża, cudowne dziecko i zbyt dużo wolnego czasu. Codziennie włącza komputer, taka tam niewinna rozrywka.
Pisze o trudnym życiu, łzach wylewanych w samotności, potrzebie bliskości. W sieci jest panią E. to znów panną H. Ludzie czytają, lubią te klimaty, zewsząd lecą wirtualne głaski, ochy i achy. Panowie spieszą pocieszać, ogrzać słowami. Ego pani A. zostaje podbudowane. Pora wymyślić bohatera portalowej opery mydlanej, znikają więc pani i panna, pojawia się pan K.
To jak roztrojenie jaźni... Myślę, że specjalista miałby więcej do dodania. Częste niestety. Zasługuje na współczucie, bo wynika z deficytów. Takich, czy innych...
Ja lubię być należycie identyfikowana. Przecież to JA :-)
Krysiu ośmielę się dodać, że też jestem Marianna. Krótko tu jestem i ślepo wierzę, że tu wszystko jakby prawdziwe. Zacznijcie mnie oświecać, bo jak tak dalej pójdzie, to żałosny real uzupełnię sobie jeszcze portaliskiem :)))
Widzę, że wywołałam żywą dyskusję...ale może to i dobrze. Może komuś da to do myślenia? Mierzi mnie gdy ktoś "z nudów" bawi się w sieci tak jak to ma miejsce w moim tekście. Często jest to zabawa ludzkimi emocjami.