mówienie prawdy niejednego krytyka* rozgrzało do czerwoności, czyniąc sprawcą
a ty co robisz właśnie? Krytykujesz :P bo masz własny niedojrzały punkt widzenia siedząc w ciepełku za piecem :) a wiesz co na to np. taki duchowy radykalny muzułmanin? itd. itp.
nie sądzę, że można zwyciężyć zło złem, ale dobrem. Hejtowanie kogokolwiek pomnaża tę energię, która zasila to, co złe, a więc nie służy dobremu. Krytykowanie nie wymaga od nas tak naprawdę niczego. Za to pokazywanie dobrem na to, co właściwe, na to, co wg nas lepsze i bardziej wartościowe - to jest sztuka i dowaga i dojrzałość i zasilanie dobra, ktore tylko w ten sposób można pomnożyć. Takie jest moje podejście do wspomnianych "konfliktów", nieważne kto był ich zródłem, początkiem itp. - tego nie zmienimy. Zmienić możemy coś na lepsze, ale tylko poprzez pokazywanie na to, co lepsze. Pokazywanie na to, co złe, nie pomnoży dobra, a zasili zło. Takie proste prawo duchowe...
Prawdziwa reformacja to taka, która poprzez zakwestionowanie sztucznie stworzonej religii - utworzonej na wzór Imperium Rzymskiego, utraciła swą duchową wartość - prowadzi do przebudzenia ducha, umysłu i serca do prawdy i miłości objawionej przez Boga. Taka reformacja nie została ukończona aż do dziś, dopóki ludzie nie zjednoczą się w tym samym duchu miłości - a to już nie zadanie Lutra czy innego reformatora, ale nas samych, jako cegiełek które dążąc do przebudzenia pokażą własnym przykładem na jego wartość i pobudzą innych do wyjścia z uśpienia. To jest też ciągła duchowa walka i nie ma co obwiniać poszczególnych ludzi za jej niepowodzenie. Zawsze najlepsze co można zrobić, to zamiast krytykować, stać się tą zmianą, którą pragniemy widzieć na świecie.
Luter był jednym z wielu, którzy zauważyli, że coś ten "bóg" nie pasuje do chrześcijaństwa dookoła i o tym głośno mówili, a że miał wysoko postawionych znajomych, to uniknął stosu i przeszedł do historii. Można powiedzieć, że stał się kroplą przepełniającą dzban goryczy i oburzenia, który napełniał się przez stulecia. Luter dobrze zaczął, ale zatrzymał się w połowie drogi i skończył takim jak ci, z którymi walczył, stał się taki jak oni.