Mówię do Johny'ego, że są takie dni, gdy czuję się jak połamane krzesło, gdy jestem jak stół z po-wy-ła-my-wa-ny-mi nogami, kiedy jestem jak porzucona na śmietniku lodówka albo jak otwarte okno z do połowy wybitą szybą. Spadam wtedy jak to szkło na chodnik i leżę czekając na „nigdyniewiadomoco”.
Listopadowa , drewniana,jak szczapy w stos ogniska myśl, o drewnie z powyłamywanymi nogami, a przecież w życiu chodzi, aby jesień była drzewem klonu z nieopisywalnymi kolorami liści, czyli w nawet, gdy życie jest już kalendarzową jesienią, to mamy obowiązek dążyć, aby była nasza jesień,naszego życia polskim złotym październikiem,niech się stanie.