Był wieczór sylwestrowy 2010. Siedziałam w pociągu relacji Kraków-Warszawa leniwie zmierzającym ku stolicy. Obserwowałam zimowy krajobraz za oknem zastanawiając się jak będzie wyglądać ten Sylwester. Nagle pociąg zaczął zwalniać by po chwili stanąć całkowicie. Awaria. Utknęliśmy na dobre w szczerym polu. Zaczęłam rozmawiać z moim współpasażerem. I tak przegadaliśmy godziny do ponownego uruchomienia pociągu. Dziś ten chłopak jest moim mężem i niedługo będziemy świętować kolejną rocznicę ślubu.
Marcin, super, że to znalazłeś. :D W ogóle Dzień Świra jest wart obejrzenia. :) Mam więcej takich historii związanych z PKP, ale wszystkie są, jak... z Dnia Świra, a tu Autorka ma przyjemne doświadczenia, więc nie będę śmiecił. Miłego wieczoru. :))
Pociąg i wszystko jasne. :) Dawno temu miałem podobne zdarzenie... tylko w przedziale siedziała otyła kobieta z niemniej otyłym dzieckiem. Całą drogę jedli, a ja byłem głodny i nie miałem nawet "małego, miętowego opłatka". ;) Kiedy podawała dziecku czterdziestą siódmą kanapkę mówiąc kolejny raz, że to już ostatnia... połykałem własny język. :D Moja miłość do PKP jest dość trudna... :D Pozdrawiam i szczęścia życzę. :))