Menu
Gildia Pióra na Patronite

jagaibaba

anegdota grudniowa

W latach 70-tych mieszkaliśmy w bloku w dużym mieście. Naszym najbliższym sąsiadem był starszy, samotny pan. Wykształcony, elegancki, kulturalny, dżentelmen w starym stylu, ale dający się lubić.
Nie pamiętam, czy była to Wigilia czy dzień przed. Mama była sama w domu. Rano wstała wcześniej i wyszła po ostatnie zakupy, Kiedy wróciła, było już południe. Była zła, bo kolejki, ciężkie siatki, głodna bo wyszła bez śniadania, szukała kluczy w kieszeniach. Wtem sąsiad otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.
-Pani Bożenko, czekam na panią. Dzień dobry.
-Dzień dobry. Czy coś się stało?
-Mam wielką prośbę. Napije się pani ze mną koniaczka? Mam takiego dobrego, po kieliszeczku, tak z okazji świąt.
Mama się wzbraniała, tłumaczyła ,że nic jeszcze nie jadła, że ma dużo roboty. Ale sąsiad nie dał za wygraną. I tak moja mama, stateczna kobieta, piła koniaka z sąsiadem na klatce schodowej.
W końcu weszła do mieszkania, w głowie jej lekko szumiało. W łazience zobaczyła pływające w wannie karpie. ten widok ją zdenerwował i zmobilizował.
-Coo? Wy jeszcze żyjecie? Ja wam pokażę!!
I tak na lekkim rauszu nauczyła się zabijać i sprawiać karpie.
Robiła to jeszcze przez długie lata.

366 wyświetleń
3 teksty
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!