... masz rację Marie... z perspektywy czasu ( zresztą z perspektywy miejsca, okoliczności i osób też ), dobro i zło różny wymiar mają... zmieniają się i zamieniają miejscami... nie chciałem wchodzić tak dogłębnie bo myśl nie o tym mówi... ... z jednej strony nie możemy sobie pozwolić na nieocenianie wszystkiego w kategoriach zła i dobra... doprowadziłoby to do stworzenia bezuczuciowego i cynicznego świata, gdzie nic nie ma znaczenia i o nic nie warto dbać... z drugiej zaś strony, nie możemy zapominać o tej zmienności, jak i o tym, że to efekty są złe i dobre, a nie czyny, słowa i rzeczy... inaczej doprowadzi to do dogmatyzmu gdzie wszystko ma, z góry narzuconą cechę zła lub dobra... i znów nie opłacałoby się myśleć, cokolwiek tworzyć i zmieniać... też by się nie opłacało o nic dbać, nic by nie miało znaczenia... i tak nie dobrze - i z drugiej strony też nie dobrze... tutaj jakiś "złoty środek" jest konieczny...
Jacku - ogólnikowość jest tu zabiegiem, który ma podkreślić wartość szczegółu bo to szczegół wynikać powinien z ogółu, a nie na odwrót nawet, jeśli znaczenia wszystkiego nie da się pojąć, można próbować się do takiego stanu zbliżyć...
Grzegorzu, napisałeś: nie ma rzeczy ( ani słów, czynów, sytuacji i etc ) dobrych czy złych samych w sobie... dopiero skutki i efekty jakie z sobą niosą możemy oceniać jako dobre lub złe... nawet te skutki czy też efekty możemy "błędnie" interpretować (zresztą [...]
... dobro i zło, ani się nie zawierają w sobie, ani się ni uzupełniają, ani też nie są sobie przeciwstawne... nie ma rzeczy ( ani słów, czynów, sytuacji i etc ) dobrych czy złych samych w sobie... dopiero skutki i efekty jakie z sobą niosą możemy oceniać jako dobre lub złe...
... a co do myśli Marie... gdy wszystko przestanie mieć znaczenie ( gdy przestanie się czegoś pożądać lub bać ), to wtedy człowiek stanie się bezstronny, obiektywny itd... i tylko wtedy można pojąć "prawidłowe znaczenie wszystkiego"...
od siebie dodam jeszcze tylko, że wg mnie kategorie moralne (np.wspomniane dobro/zło) bardziej gubią człowieka, niż pomagają mu odróżnić to, co mniej, a co bardziej "właściwe"... przenoszą punkt ciężkości ze zrozumienia danej sytuacji na jej jednoznaczną ocenę i potępienie (lub pochwałę) a to prosta droga do wszelkiej wrogości i nienawiści do wszelkich wojen wewnątrz człowieka, jak i w relacjach międzyludzkich
masz racje zło i dobro to pojęcia wymyślone przez człowieka, które istnieją ale są tak płynne, że równie dobrze można by powiedzieć, że w zasadzie zło zawiera się w dobru, a dobro w złu, a więc stanowią nierozerwalną jedność, jak zresztą wszystkie przeciwieństwa
skoro jednak zawierają się w sobie wzajemnie, wzajemnie się dopełniając stanowią pewnego rodzaju 'pełnię', której z kolei dopełnieniem jest 'pustka', w której 'pełnia' może zaistnieć
z tego wynika, że tak 'naprawdę' pojęcie 'dobra i zła' (i nie tylko) nie powinno w ogóle istnieć, bądź istnieć dla samego siebie i nie mieć dla nas żadnego znaczenia
co z tego, że zamiana ról? chodzi mi o 'fakt' (hipotezę) (który jak mniemam przyświecał też marysi), że aby 'zrozumieć', 'pojąć', 'dostrzec', 'uświadomić sobie' wszystko, pełnię (czy jak tam zwał) musimy się 'wypróżnić'
by móc wpuścić pełnię, musisz być na nią totalnie otwarty, pusty
by wlać litr wody (który jest całością litra) do litrowego słoika, litrowy słoik musi być pusty, by wszystko z litra tam weszło
to banalne, ale jednocześnie wcale nie takie oczywiste
jak pisze marysia:
"znaczenie wszystkiego pojmiesz, gdy nic nie będzie miało dla ciebie znaczenia" - tylko wtedy, gdy nie będziesz odnosił 'dobra' do 'zła' - 'tylko' wtedy zrozumiesz jego znaczenie czyli pojmniesz, że żadne zło czy dobro tak naprawdę nie istnieje, nie ma racji bytu
tlko odcinając się od jakichkolwiek znaczeń, możesz pojąć "czyste" (prapierwotne) znaczenie czegokolwiek
pewnie wiele moich myśli w jakiś sposób zainspirował danioł
chyba tak to już jest, że w drugim człowieku przeglądamy się jak w lustrze i im wyraźniej dostrzegamy w nim siebie, tym też lepiej siebie poznajemy... i tym większą staje się on inspiracją
w twórczości jest spełnienie, gdy sama twórczość nie stanowi celu, lecz wynika z poznania