No wiem, z tym, ze chemia to miłość ponoć, a wogóle miłość ponoć nie jedno ma imię, choć ja akurat trzymam sie jednego imienia, ale ja to jeszcze z lat sześć dziesiatych jestem.
Mirku, miałam na myśli Miłość, jako wewnętrzną potrzebę dzielenia się dobrem z drugim człowiekiem, tym potrzebującym, nie zaś powszechnie z nią myloną "chemię".
M. dziwnie mi się czyta Twoją opinię, bo mówią, że na wyjeździe integracyjnym fizyczność rozdawana na prawo i lewo , ty z lewa i z prawa, to też miłość. Ale generalnie jestem za tym żeby kochać i być kochanym, wtedy to się klawo układa, ale i tu dwoje może zupełnie inaczej rozumieć miłość , więc tak bardzo bardzo rzadko związki są szczęśliwe...
To wszystko jest za mało, bo liczy się jedynie czyn- kocham. Psychologowie zalecają ponoć kilka razy dziennie mówienie - Kocham Cię, ale to jest dla mnie sztuczne - myślę, że ten zwrot sam wypłynie z ust wtedy kiedy trzeba.