Przyznam się, że we mnie, aż nazbyt dużo... i mam z tym podobny problem, bo choć wiele się przez to traci, to odnoszę wrażenie, że to co akurat mnie pomija, lub świadomie pomijam ma wpływ na to jak dobrym człowiekiem jestem.
Fundamentem naszych poglądów, są nasze doświadczenia, więc być może dane mi było i nadal jest chwytać jedynie efemeryczną iluzję szczęścia...
Powiedz jednak... nie znasz ludzi, lub nie dostrzegłaś nigdy takich... co 'ofiarowali' pełnię swej uwagi innym (rozmów, spowiedzi z własnych tragedii) nawet wysłuchując czyichś, a gdy mają one swój kres, nagle znikają, spalają most z desek, które były ich ostatnim ratunkiem ?...
myślałam raczej o potrzebie pomocy 'duchowej', a nie o statusie materialnym bieda często budzi w człowieku demony, ale bywa i na odwrót... jak w przypadku chyba wszystkich skrajności...
przyznaje się - jest we mnie wiele idealizmu... i nie wiem czy to dobrze czy nie w jakimś stopniu wiem o czym piszę
rozumiem co masz na myśli pisząc o szczęściu... ale dla mne tak wygląda tylko jego iluzja pisząc o wspólnocie miałam na myśli także tą 'resztę'... a może nawet ją przede wszystkim, bo to ona obnaża nas najbardziej
pomóc innym możesz tylko wtedy, gdy sam nie potrzebujesz pomocy Coś w tym jest, ale jak odnieść się do tego, że to od najbiedniejszych dostaniesz w podarunku ostatnie grosze... myślę, że głód, bieda i inne są tragediami, ale to nie niepotrzebujący pomocy tylko potrafią pomóc, a Ci co pomimo tego potrafią być w jakiś sposób szczęśliwi, pogodzeni z losem. Nieulotne szczęście... jak dla mnie nad wyraz wyidealizowane, ale może jeszcze przyjdzie mi się o tym przekonać. Co do ostatniego stwierdzenia, zgodzę się, jeśli za wspólnotę przyjąć związek, czy rodzinę, nie resztę, bo w szczęściu zazwyczaj się ją pomija, bo ma się do czego uciec i do tego w myśli piję. W smutku nie ma alternatyw, nie ma ramion, które przyjmą i ból ukoją... toteż się ich szuka i w dzisiejszych realiach znajduje się je częściej u współodczuwających, niż szczęśliwych chcących uczynić innych takimi samymi.
Jeśli jednak daje wystarczająco siły, by unieść bagaż swych życiowych doświadczeń, czy braknie jej na zapomogę innym? 'Szczęście' jakkolwiek, by go nie utożsamiać, to zazwyczaj klapki na oczy, które podwijamy wraz z jego odejściem... i wtedy zaczyna się poszukiwanie wspólnoty z innymi ... Rozwiń, bo nie wiem czy nawiązałem do tego o czym powiedziałaś.